Autor serialu “Widzew – Razem Tworzymy Siłę” był oczywiście obecny na prapremierze w kinie Helios, gdzie zgodził się opowiedzieć, jak wyglądała praca nad produkcją Canal+. Maciej Klimek, bo to o nim właśnie mowa odniósł się także do konfliktu byłego już prezesa klubu z miastem.
Maciej Klimek przyznał, że 10 miesięcy spędzone razem ze sztabem szkoleniowym, piłkarzami i pracownikami Widzewa sprawiło, że cząstka jego na zawsze pozostanie już w Łodzi.
– Zżyliśmy się trochę z tą całą widzewską społecznością, bo jednak przeżywasz te emocje od środka, poznajesz tych ludzi i nawiązujesz relacje. Można powiedzieć, że po części zostawiłem trochę swojego serca na zawsze w Łodzi – powiedział autor serialu.
Podczas prapremiery można było obejrzeć dwa pierwsze odcinki serialu “Widzew – Razem Tworzymy Siłę”. Maciej Klimek zdradził, że trwają cały czas prace nad montażem kolejnych części ośmioodcinkowego dzieła, którego oficjalna premiera na Canal+Online nastąpi 30 maja.
– Selekcja tego cały czas jest ciężka. Montujemy teraz trzeci i czwarty odcinek. To są setki terabajtów nagrań i żeby to wybrać, przejrzeć to kosztuje trochę czasu i wysiłku. Koncepcyjnie trzeba spinać te wątki, żeby to się ludziom podobało – mówił Klimek.
Dla samego dziennikarza praca nad serialem to również była duża przygoda i możliwość poznania pracy klubu od kulis.
– Nigdy nie widziałem tych komitetów transferowych, więc podczas kręcenia serialu mogłem się tego wszystkiego dowiedzieć, jak wyglądają takie rozmowy w gabinetach, jak się pozyskuje zawodników, jak się zarządza w ogóle klubem, bo tego nikt wcześniej nie pokazywał. Dla mnie to było zaskakujące, jak wiele czasu muszą poświęcić prezesi, dyrektor sportowy i inni pracownicy, żeby ten klub dobrze funkcjonował – zdradził Maciej Klimek.
Dziennikarz Canal+ zgodził się także odpowiedzieć na pytania dotyczące Mateusz Dróżdża, który na dwie kolejki przed końcem sezonu został odwołany przez Radę Nadzorczą.
– Sami byśmy tego nie wymyślili. Życie napisało taki scenariusz. Początek sezonu to Widzew skazywany na pożarcie, później super jesień i rozbudzone nadzieje kibiców, następnie duży kryzys, który skończył się happy-endem, bo Widzew utrzymał się w Ekstraklasie, ale jeden z głównych bohaterów „ginie” w ostatnim odcinku, co też pewnie będzie ciekawe dla widzów, dla kibiców – skomentował Maciej Klimek.
– Szczerze mówiąc, to prezes Dróżdż sam czuł, że ta jego misja może dobiec końca. Pewnie nie przewidywał, że to się stanie jeszcze przed zakończeniem tych rozgrywek. Klub piłkarski zawsze funkcjonuje dobrze, kiedy są wyniki. Gdy tych wyników nie ma, to na każdym poziomie coś zaczyna się psuć i tak było trochę tutaj. Całe szczęście nikt się przed nami nie zamykał. To nie było tak, że oni nie wygrali siedmiu meczów i nagle wyprosili nas z szatni i to było bardzo fair w stosunku do nas. Od samego początku mogliśmy rejestrować zarówno te dobre, jak i te złe chwile. Tak jak się umówiliśmy, tak było do samego końca. Finał jest jaki jest, ale scenariusz pisało życie – dodał.
Podczas kręcenia serialu doszło do zadziwiającej rzeczy, jaką był film wypuszczony przez miasto, na którym szkalowano byłego prezesa Widzewa. Dla Macieja Klimka było to zadziwiające, że takie rzeczy w ogóle mogą mieć miejsce.
– Powiem szczerze, że to było zdumiewające. Ciężko było w to uwierzyć, w taką manipulację, prowokację. Do końca to nie wydawało mi się prawdopodobne. Musieliśmy to pokazać w serialu, bo trzeba trzymać się prawdy. Teraz już wiemy, co zresztą zobaczymy w serialu, że miasto przeprosiło za ten film i oddało loże, więc doszli do wniosku, że zrobili źle i wyciągnęli dobre wnioski, więc chwała też im za to – skomentował całą sytuacje autor widzewskiego serialu.
CZYTAJ TAKŻE: To będzie hit! Za nami oficjalna prapremiera serialu o Widzewie