Po sobotniej porażce 0:3 z Lechem Poznań piłkarze Widzewa zmierzyli się w meczu kontrolnym z kolejnym przedstawicielem ekstraklasy. W meczu z Zagłębiem Lubin łodzianie zagrali zdecydowanie lepiej. Prowadzili po trafieniu Marcela Stefaniaka, lecz w końcówce meczu dali sobie wbić gola i zremisowali 1:1. Zasłużyli jednak na pochwały.
W poniedziałek pojawiła się informacja, że działacze Widzewa mają zamiar pożegnać się z niedawno zatrudnionym trenerem Zbigniewem Smółką. Jego miejsce na ławce trenerskiej drugoligowca ma ponoć zająć Marcin Kaczmarek. Szkoleniowiec poprowadził zespół w rozgrywanym w Opalenicy meczu i trzeba przyznać, że łodzianie zaprezentowali się z bardzo dobrej strony.
Od pierwszego gwizdka arbitra to piłkarze Widzewa przejęli inicjatywę. Mieli pomysł na prowadzenie spotkania, wykazywali się pomysłowością przy tworzeniu akcji ofensywnych, nie pozwalając rywalowi na rozwinięcie skrzydeł. Uważnie grała defensywa, która w pierwszych 45 minutach popełniła praktycznie tylko jeden błąd.
Łodzianie częściej przebywali na połowie Zagłębia. Brakowało jednak ostatniego podania. W 15. minucie na strzał z dystansu zdecydował się Adam Radwański, piłka poszybowała nad poprzeczką. Dwie minuty później Widzew miał znakomitą okazję na objęcie prowadzenia, choć w przypadku piłkarzy z al. Piłsudskiego rzut karny, to skomplikowana sprawa. Tak było i tym razem. W polu karnym Miedziowych sfaulowany został Przemysław Kita. Do piłki podszedł Rafał Wolsztyński. Napastnik zamiast normalnie wykonać jedenastkę, próbował podciąć piłkę. Uczynił to na tyle fatalnie, że futbolówka pofrunęła nad poprzeczką. Szkoda zmarnowanej szansy.
Widzew nie przejął się takim obrotem sprawy i wciąż atakował. W 43. minucie Kita zagrał do Marcela Stefaniaka, a ten pokonał Konrada Forenca. Po zdobytej bramce zawodnicy podbiegli do trenera Smółki, wyrażając w ten sposób poparcie dla szkoleniowca. W przerwie Smółka dokonał dziewięciu zmian. Na boisku pozostali jedynie Stefaniak i Mikołaj Juchacz. Drugą odsłonę lepiej rozpoczęli Miedziowi, którzy nie potrafili stworzyć dogodnej okazji. Łodzianie nastawili się na kontry i jedna z nich mogła zakończyć się podwyższeniem prowadzenia. W 52. minucie Mandiangu znalazł się w sytuacji sam na sam z Dominikiem Hładunem, zabrakło mu jednak zimnej krwi i strzelił wprost w bramkarza. Chwilę później Patryk Tuszyński umieścił piłkę w bramce Widzewa, uczynił to będąc na pozycji spalonej i trafienie nie zostało uznane.
PIłkarze Zagłębia grali niedokładnie, nerwowo, bez pomysłu. Na ich tle Widzew prezentował dojrzały futbol. W 62. minucie, po dośrodkowaniu Przemysława Banaszaka, głową uderzał Konrad Gutowski, minimalnie się pomylił. 20-letni pomocnik po chwili zdecydował się na strzał nogą, Hładun nie dał się pokonać. W 69 minucie obok słupka uderzył Guilherme, zagrywał Banaszak. Gra Widzewa naprawdę mogła się podobać.
Zagłębie dopiero w 77. minucie stworzyło groźną sytuację. Bartosz Kopacz chybił uderzając głową, po dobrym dośrodkowaniu z rzutu wolnego Filipa Starzyńskiego. Chwilę wcześniej Patryk Mucha trafił w boczną siatkę. W końcowych minutach zespół z Lubina przycinał, jednak zagrożenie stwarzał wyłącznie po stałych fragmentach gry. Piłka po strzale Starzyńskiego z rzutu wolnego o centymetry minęła słupek. W doliczonym czasie gry Zagłębie doprowadziło do remisu. Precyzyjnym strzałem głową, po wrzutce z rzutu rożnego, popisał się Maciej Dąbrowski. Widzew zremisował, ale pokazał się z bardzo dobrej strony.
Widzew Łódź – Zagłębie Lubin 1:1 (1:0)
Bramka:
Stefaniak 43. – Dąbrowski 90+1
Widzew I połowa: Wolański – Turzyniecki, Zieleniecki, Tanżyna Pięczek – Juchacz, Radwański, Stefaniak, Mąka – Wolsztyński, Kita. Widzew II połowa: Mikołajczak – Brusiło, Gibas, Juchacz, Stefaniak (75. Jasiński) – Banaszak, Ito, Piskorski, Gutowski – Guilherme, Mandiangu.
Fot. Widzew Łódź