Pawłowski zaliczył świetny początek nowego sezonu w PKO Ekstraklasie, do której zresztą wciągnął Widzew dzięki swoim golom. W trzech pierwszych spotkaniach nowych rozgrywek 30-latek strzelił trzy bramki.
W „PN” widzewiak mówi m.in. o początku sezonu. – Gramy bardzo często atakiem pozycyjnym i chyba mało kto się spodziewał, że będziemy prezentować taki styl. Nie wiem, czy to my jesteśmy w tak dobrej formie, czy rywale podchodzą do nas ze zbyt dużym respektem. Gdyby ktoś mi powiedział przed startem sezonu, że po czterech spotkaniach będziemy mieli na koncie pięć strzelonych goli, brałbym taki wynik w ciemno. Gdyby jednak ktoś dodał, że taki dorobek bramkowy pozwoli nam zdobyć tylko cztery punkty, to byłbym w nieco gorszym humorze – powiedział.
CZYTAJ TEŻ: Rafał Augustyniak o groźbach od kibiców Widzewa
Pawłowskiego zapytano też m.in. o to, czy na ulicach Łodzi jest rozpoznawalny. – W Łodzi nie ma spokoju. Każdego dnia coś się dzieje. Ludzie mnie zaczepiają, chcą chwilę porozmawiać, przybiją piątkę i dadzą wsparcie. Ostatnio byłem z żoną w restauracji na obiedzie i po kilkunastu minutach żartowała, że nikt mnie nie zagaduje i możemy spokojnie zjeść posiłek. Nie minęło pięć minut, a podeszły trzy osoby… Rozpoznawalność piłkarzy Widzewa jest naprawdę duża. Nawet jeśli kibice nie zagadują, to z daleka potrafią machnąć i po prostu pozdrowić. To dotyczy nie tylko samej Łodzi, ale także całego regionu, w którym Widzew ma mnóstwo sympatyków – stwierdził.
Pawłowski odpowiedział też na pytanie, czy jako widzewiak może powiedzieć, że w jakimś klubie nigdy nie zagra. Ten odpowiedział: – Miałem dwa razy w życiu możliwość przejścia do Legii i za każdym razem odmówiłem. To znaczy raz odmówiłem, bo raz za mnie zrobił to mój tata. Nie wiedziałem o tym, dowiedziałem się po jakimś czasie. W domu wszyscy kibicowaliśmy Widzewowi i tata powiedział, że jesteśmy skażeni na Legię. No i do transferu nie doszło. Za drugim razem sam podziękowałem za ofertę – wspomniał piłkarz Widzewa.
Cały wywiad można przeczytać tutaj.