Drugie z rzędu zwycięstwo ŁKS-u.
ŁKS wygrywając w meczu z Puszczą Niepołomice przerwał serię prawie 200 dni bez ligowego zwycięstwa. Łódzcy kibice przed spotkaniem z Wartą Poznań liczyli na podtrzymanie dobrej passy. Wiadomo było, że zadanie nie będzie łatwe. Poznaniacy bowiem w bieżącym roku kalendarzowym jeszcze nie przegrali. Po drodze pokonali chociażby Rakowa Częstochowa, aktualnego mistrza Polski. Kontuzje w ŁKS-ie Dobry wynik ŁKS-owi w spotkaniu z warciarzami miała dać zmiana w środku pola. W porównaniu do meczu z Puszczą doszło w składzie ŁKS-u do jednej roszady. Miejsce Jakuba Letniowskiego, który w trakcie ostatniego treningu przed wyjazdem na mecz z Wartą nabawił się urazu, w podstawowym składzie zajął Thiago Ceijas. Kontuzjowany jest też Pirulo i on również nie znalazł się nawet w kadrze meczowej. Trener ŁKS-u deklarował, że skrzydłowy zdoła wyzdrowieć na mecz z Wartą, ale widocznie uraz okazał się poważniejszy niż wcześniej sądzono. Absencja Pirulo sprawiła, że na ławkę rezerwowych wrócił Oskar Koprowski. Poza kadrą znalazł się również Stipe Jurić, który wystąpił w piątkowym meczu rezerw z KKS-em Kalisz.
Czytaj także: ŁKS przełamał klątwę.
Bobek uratował ŁKS w pierwszej połowie Już w piątej minucie gospodarze mogli wyjść na prowadzenie. Bliski strzelenia gola po rzucie rożnym był Miguel Luis, ale piłka po strzale Portugalczyka minimalnie minęła bramkę strzeżoną przez Aleksandra Bobka. Źle w spotkanie wszedł Levent Gulen. Warta dwukrotnie przejęła piłkę po jego błędach. Ale to nie tylko Gulen, bo tak naprawdę w zagraniach wszystkich piłkarzy ŁKS-u było widać niechlujność. Pierwszą dobrą okazję Łódzki Klub Sportowy miał w piętnastej minucie. Tejan zagrał do Daniego Ramireza. Hiszpan miał dużego wolnego miejsca w polu karnym, ale źle przyjął piłkę i ostatecznie z tej akcji nie wyszło. Już kilka chwil później kolejną szansę na wyjście na prowadzenie miała Warta. Kolejny dobrze rozegrany rzut rożny przez gospodarzy i po raz kolejny zagotowało się w polu karnym gości. Warta zdominowała ŁKS na początku spotkania. Łodzianie zostali zupełnie zepchnięci do defensywy i nie mieli pomysłu jak zagrozić bramce Jędrzeja Grobelnego. Pierwszy celny strzał ŁKS oddał dopiero w 24. minucie. Ramirez podał do Balicia, a Austriak oddał mocne uderzenie, które sprawiło dużo problemów golkiperowi Warty. Strzał Balicia obudził trochę ofensywę łodzian. Kilku minut później rozklepali defensywę Warty, ale w prostej sytuacji pomylił się Piotr Janczukowicz. Pod koniec pierwszej odsłony kolejne trzy okazje do strzelenia gola miała Warta. We wszystkich tych sytuacjach ŁKS uratował Bobek. Pluć w brodę może szczególnie Marton Eppel, bo to strzały Węgra w dwóch z tych trzech sytuacji wybronił Bobek.
W pierwszej połowie ŁKS zagrał bardzo słabo i niechlujnie. W szeregach łodzian nie było widać zbyt wiele jakości piłkarskiej. Gdyby nie Bobek i impotencja strzelecka napastników Warty, to wynik meczu mógł być ustalony już po pierwszej połowie. Szczególnie po stronie ŁKS-u w pierwszych 45. minutach zawiódł środek pola. Słaba dyspozycja Michała Mokrzyckiego i Thiago Ceijasa sprawiła, że Warta przejęła stuprocentową kontrolę nad przebiegiem tego meczu. Zastrzeżenia można mieć przede wszystkim co do gry Mokrzyckiego, który jesienią był liderem ŁKS-u, ale ostatnio zdecydowanie zawodzi.
Przebieg meczu na początku drugiej połowy nie zmienił się ani trochę. Świetną interwencją po raz kolejny popisał się Bobek, który obronił strzał głową piłkarza Warty. W 60. minucie trener ŁKS-u dokonał dwóch zmian. Na boisku zameldowali się Antoni Młynarczyk i Adrien Louveau. I dobrze, bo Tejan i Ceijas przez godzinę gry nie wnieśli nic dobrego do gry ŁKS-u. Druga połowa nie zachwycała. Warta nie atakowała już tak zacięcia jak wcześniej, bo nieco opadła z sił, a ŁKS grał po prostu bardzo nudny futbol. Łodzianie grali jakby wynik bezbramkowy zupełnie ich zadowalał i nie chcieli go stracić. Aż do 75. minuty. Riza Durmisi wrzucił piłkę z rzutu rożnego, a niepilnowany Piotr Janczukowicz dołożył nogę w polu karnym i strzelił drugiego gola w tym sezonie ekstraklasy. To była bardzo ważna akcja zarówno dla jednego, jak i drugiego. Durmisi zanotował pierwszą asystę w nowym klubie, a Janczukowicz zdobył pierwszą bramkę po ciężkiej kontuzji. Tym samym wykorzystali kredyt zaufania, którym zostali obdarzeni przez trenera Matysiaka. Kilka minut później mogło być już 2:0 dla ŁKS-u. Po indywidualnej akcji Młynarczyka piłka odbiła się od nogi jednego z obrońców Warty i niewiele brakowało, żeby wpadła do bramki Grobelnego. Finalnie skończyło się jednak tylko na rzucie rożnym. Później Warta nadal napierała, ale również nadal ŁKS przed stratą bramki ratował Bobek. Najpierw obronił strzał Eppela, a później Stavropoulosa. Grek strzelał praktycznie z najbliższej możliwej odległości, ale mimo to nie zdołał pokonać bramkarza gości.
W doliczonym czasie gry na boisku pojawił się Oskar Koprowski. To dla wychowanka ŁKS-u był debiut w ekstraklasie, mimo że już od grudnia był w kadrze pierwszego zespołu. Do końca meczu nic się już nie wydarzyło i ełkesiacy mogli się cieszyć z pierwszego w tym sezonie ligowego zwycięstwa na wyjeździe. Bohaterem ŁKS-u jak w wielu poprzednich meczach okazał się Bobek. Młodzieżowiec ŁKS-u wybronił łącznie siedem strzałów Warty i to w głównej mierze dzięki jego spotkanie łodzianie wygrali to spotkanie.
Warta Poznań 0:1 ŁKS Łódź
0:1 – Janczukowicz (74′)
Warta: Grobelny – Stavropoulos, Tiru, Bartkowski – Prikryl (Borowski 78′), Miguel Luis (Kiełb 85′), Żurawski (Savić 78′), Mezgrhani (Mateuszewski 71′) – Szmyt, Vizigner (Maenppa 78′) – Eppel
ŁKS: Bobek – Durmisi, Gulen, Mammadov, Dankowski – Ceijas (Louveau 60′), Mokrzycki, Ramirez (Koprowski 90+1′) – Janczukowicz (Szeliga 76′), Tejan (Młynarczyk 60′), Balić (Głowacki 90+1′) żółte kartki: Bartkowski, Mezghrani, Stavropoulos, Durmisi
Autorem tekstu jest Adam Kowalewicz.