Aleksander Bobek wskoczył do bramki ŁKS-u po ponad trzech miesiącach bez gry. Młodzieżowiec w spotkaniu z Pogonią Siedlce pokazał jednak, że tak długa przerwa jedynie mu pomogła, zamiast zaszkodzić.
Pozostanie Aleksandra Bobka w Łódzkim Klubie Sportowym było jednym z największych zaskoczeń letniego okna transferowego. Młodzieżowiec ze zmianą klubowych barw łączony był w końcu od dłuższego czasu, a rozgrywająca się tego lata saga transferowa łączyła go z zespołami z Włoch i Belgii.
Kiedy latem otoczenie Bobka szukało mu nowego klubu, władze ŁKS-u postawiły na Łukasza Bombę. To właśnie młodzieżowiec, który w Łodzi jest od roku, miał zastąpić swojego rówieśnika i stać się nowym numerem “1” między słupkami. Bomba najpierw zbierał ogranie w przedsezonowych sparingach, żeby już w trakcie ligowego sezonu zaliczyć dwa czyste konta z rzędu, okraszone obronionym rzutem karnym.
Bobek poczynaniom swojego kolegi przyglądał się nieco z oddali. Co prawda wciąż był w treningu z drużyną, ale nie zagrał choćby minuty w żadnym ze spotkań kontrolnych czy ligowych. Dopiero po tym, jak zakomunikował pod koniec okna transferowego, że zostaje w klubie, wrócił do bramkarskiej hierarchii.
Czytaj także: Okno transferowe zamknięte. Na jaką ocenę zapracował Robert Graf?
Po ogłoszeniu swojej decyzji wychowanek Rycerzy Wiosny zagrał w spotkaniu drugoligowych rezerw. Na tle Resovii Rzeszów pokazał, że dłuższa przerwa od grania nie wpłynęła na niego negatywnie. W kilku akcjach musiał popisać się instynktowymi interwencjami, ale najważniejsze zadanie – obrona rzutu karnego – mimo wyczucia intencji strzelca nie udało mu się.
W piątek Aleksander Bobek wskoczył już między słupki bramki pierwszego zespołu. Na pierwsze okazje do wykazania się nie musiał czekać zbyt długo, bowiem już w pierwszej części meczu zwycięsko wychodził z sytuacji sam na sam czy kąśliwych strzałów rywali. Dobry obraz swojego występu dopełnił jednak obronionym rzutem karnym w drugiej połowie.
Zaczarował 🪄 pic.twitter.com/BmYYYssFz8
— Betclic 1 Liga (@_1liga_) September 14, 2024Reklama
Chwilę po niedoszłym transferze wychowanek ŁKS-u wrócił więc między słupki i od razu stał się bohaterem. Z trybun Stadionu Króla poniosło się jego imię i nazwisko, co z pewnością podniesie pewność siebie. Co więc było kluczem do tak spektakularnego powrotu?
– Wydaje mi się, że kluczem tu jest przygotowanie mentalne. Szybko zmieniłem nastawienie, bo patrząc teraz, uważam, że jestem lepszym bramkarzem, niż byłem w Ekstraklasie. Zawsze wierzyłem w swoje umiejętności, one były stałe. To, że jeden mecz gorzej zagram czy drugi, nie znaczy, że jestem gorszym bramkarzem. Zawsze podchodzę do tego z taką samą myślą, żeby pokazać swoją najlepszą wersję – ocenił Aleksander Bobek.
Czytaj także: Piotr Głowacki redemption! ŁKS ograł Pogoń [WIDEO]
Pomiędzy ostatnim rozegranym przez Bobka spotkaniem z Zagłębiem Lubin (20 maja), a potyczką z Pogonią (13 września) w klubie zdążyło się sporo pozmieniać. Z perspektywy bramkarza zupełnie inna jest choćby rywalizacja, gdzie o bluzę z numerem “1” walczy trzech młodych zawodników – Bobek, Bomba i Hubert Idasiak.
– Wydaje mi się, że to jest normalne, jakie by nie było zestawienie personalne bramkarzy. Rywalizacja to jest nieodzowna rzecz w sporcie. Wiadomo, zdrowa rywalizacja, w której każdy musi siebie napędzać. Wiadomo, rywalizację wygrywa najlepszy i w każdym momencie trzeba pokazać się z jak najlepszej strony – podsumował Bobek.
Wydaje się, że powrót Bobka do bramki Rycerzy Wiosny nie będzie tylko jednorazowym wyskokiem. Młodzieżowiec wciąż jest sporą lokatą ŁKS-u na przyszłość, co w połączeniu z umiejętnościami powinno pozwolić mu na regularną grę. Konkurencja jednak nie śpi i z całą pewnością Łukasz Bomba powalczy jeszcze o kolejne szanse między słupkami.