Wiedziałem, że dam sobie radę i wykonałem kawał dobrej roboty – mówi o swoim ostatnim występie dotychczas rezerwowy Widzewa Paweł Zieliński.
Przed meczem z Lechem Poznań trener Daniel Myśliwiec ma w końcu kłopot bogactwa (z którego się cieszy), bo wrócić do składu mogą Juan Ibiza oraz Bartłomiej Pawłowski. Ale chodzi też o piłkarzy, którzy wrócili do składu, by zastąpić kontuzjowanych i wykartkowanych kolegów. Chodzi m.in. o Patryka Stępińskiego i Pawła Zielińskiego. Zwłaszcza ten drugi wypadł dobrze przeciwko Ruchowi Chorzów, a przecież grał na lewej obronie, czyli na pozycji, która nie jest jego nominalną. – Paweł poradziłby sobie w ekstraklasie w środku pola, ale wyszedł na lewej obronie, która nie jest jego optymalną pozycją. Nie czuł się tam komfortowo, jednak pokazał kilka świetnych akcji – mówi trener Widzewa. – To jest mój kolejny ból głowy, jak sprawić, żeby taki piłkarz mógł zagrać wyżej. Znów dostałem pozytywne sygnały od piłkarzy, którzy dostawali mniej szans, widzę w tym same plusy.
Na przedmeczowej konferencji był też właśnie Zieliński. – Ostatni raz co najmniej 45 minut w lidze zagrałem w ostatniej kolejce tamtego sezonu, dlatego pewien dreszczyk emocji był. To była dla mnie nowa pozycja, ale wiedziałem, że dam sobie radę i wykonałem kawał dobrej roboty – mówił.
Teraz Widzew zagra z Lechem, być może z Zielińskim w składzie. – Dobrze wiemy, że Lech to jest najwyższa półka w ekstraklasie, ale znamy jego słabe strony. Takie drużyny nie lubią grać bez piłki, dlatego musimy im ją zabrać i dobrze się nią zaopiekować – zaznaczył. – Chcemy wygrać ten mecz i zdobywać punkty, żeby na koniec sezonu zająć jak najwyższe miejsce w tabeli.
Dla obrońcy ważne jest, kto atakuje jego bramkę. A w Lechu jest wielu bardzo dobrych ofensywnych graczy. – Jest tam mnóstwo indywidualności. Każdy z tych zawodników potrafi odmienić losy meczu. Nie koncentrujemy się jednak na poszczególnych piłkarzach, tylko na całym zespole – stwierdził.
Mecz Lech Poznań – Widzew Łódź odbędzie się w niedzielę o godzinie 17.30.