Z końcem grudnia Martyna Pajączek zakończyła pracę w łódzkim Widzewie. Była szefowa klubu podsumowała efekty swojej 1,5-letniej pracy w rozmowie z Jerzym Walczykiem z „Gazety Wyborczej”.
Jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia Pajączek pożegnała się z kibicami za pośrednictwem klubowego radia Widzew.FM, o czym pisaliśmy TUTAJ. Następnie przyszedł czas na podsumowania.
Była prezes Widzewa przyznała na łamach „Wyborczej”, że jest zadowolona z pracy, jaką wykonała w klubie przez ostatnie 18 miesięcy.
– Uważam, że Widzew wrócił do wielkiej piłki. Ważnym krokiem był ubiegłoroczny awans do pierwszej ligi, który wywalczyliśmy latem. Co prawda pojawiły się krytyczne głosy, na temat ostatnich kolejek w II lidze, ale przecież na koniec sezonu awansowali tylko najlepsi. Z perspektywy czasu ten wynik będzie dobrze zapamiętany, bo Widzew nie błąka się już po niższych ligach. Zaplecze ekstraklasy to poziom, na którym zespoły grają zupełnie inną piłkę niż w niższych ligach. Mniej siłowo, a bardziej technicznie, a prawie każdy mecz można obejrzeć w telewizji. Aspekt sportowy został zrealizowany. Drugim punktem mojej umowy było przekształcenie klubu w przedsiębiorstwo. Doprowadziłam do przewidywalności, która daje klubowi poczucie bezpieczeństwa. To plusy mojej pracy, z której generalnie jestem zadowolona – oceniła Pajączek.
I dodała: – W Widzewie dobrze mi się pracowało, dlatego nie chciałam dobrowolnie ustąpić, bo jakieś zadnia pozostały do wykonania. Miałam kilka dobrych pomysłów. Rada uznała inaczej. Jestem jednak pewna, że dobrze wykonałam swoje zadania, których efekty będą teraz procentować.
Martyna Pajączek spędziła w Widzewie 1,5 roku. To był trudny czas przede wszystkim ze względu na koronawirusa. Pandemia negatywnie odbiła się na większości klubów piłkarskich.
Widzew oberwał sportowo, bo forma łódzkich piłkarzy po wznowieniu rozgrywek jeszcze w II lidze była tragiczna. Awans udało się jednak wywalczyć. Na zapleczu ekstraklasy widzewiacy jednak także nie spisują się dobrze i zajmują miejsce w połowie stawki.
Lepiej, zdaniem byłej prezes, wygląda natomiast sytuacja finansowa klubu.
– Jeśli chodzi o finanse, to jest dobrze. Mamy oszczędności, sporo gotówki na klubowym koncie, a przecież nie dokonaliśmy żadnych podwyżek cen karnetów czy klubowych pakietów. Jako jeden z nielicznych klubów zdobyliśmy finansowanie z tzw. tarczy. To dodatkowy milion złotych, który będzie można wydać na działalność klubu. Dobry stan finansów to oszczędnościowy program, który wprowadziliśmy w czasie epidemii. Wszyscy piłkarze zgodzili się na 40 procent obniżki wynagrodzenia do końca ubiegłego sezonu, a sobie obniżyłam pensję o połowę. Podsumowując, finansowanie zespołu jest zabezpieczone – oceniła Martyna Pajączek.
Z rozmowy z prezes Pajączek wynika, że minione 1,5 roku było dla Widzewa niezwykle udane. Zabrakło jednak pytań trudnych i niewygodnych, chociażby o problemy z widzewskim sklepem i nieudane obchody 110-lecia, co zauważyliśmy nie tylko my, ale także kibice.
fot. Marian Zubrzycki