Piłkarz, którym ŁKS interesował się latem niebawem przedłuży kontrakt z pierwszoligowcem.
Według fanów ŁKS-u, Maciej Ambrosiewicz miał uzdrowić formację pomocy, po tym jak beniaminek ekstraklasy stracił Mateusza Kowalczyka. I rzeczywiście Janusz Dziedzic, dyrektor sportowy łodzian interesował się zawodnikiem, szefowie klubu złożyli ofertę Termalice, w której Ambrosiewicz występuje. Jak nieoficjalnie słyszymy, ŁKS zaproponował zespołowi z Małopolski pół miliona złotych.
Wydawało się, że transfer dojdzie do skutku. Podobno klubowy dział marketingu przygotował już nawet grafiki witające piłkarza. Negocjacje zaczęły się przedłużać, a Termalika nie chciała już 500 tys. złotych, tylko euro. Szefowie ŁKS-u zrezygnowali. Zamiast Ambrosiewicza na al. Unii pojawili się Michał Mokrzycki i Adrien Loveau. Obaj spisują się dobrze, są chyba najbardziej solidnymi piłkarzami beniaminka na przestrzeni rundy.
– Latem sprowadzaliśmy zawodników, na których finansowo było nas stać. To nie jest moja fanaberia. Realia są takie, że w tym momencie nie możemy pozwolić sobie na zawodników, którzy mają ważny kontrakt w ekstraklasie. Jak pokazała sprawa Macieja Ambrosiewicza, również na wyróżniających się pierwszoligowców. Musimy zatem szukać za granicą wartościowych zawodników wiedząc że dla wielu nie będziemy pierwszym wyborem – mówił Janusz Dziedzic, dyrektor sportowy ŁKS-u (tutaj).
ŁKS chyba już zrezygnował ze starań o Ambrosiewicza. Według informacji portalu Weszło, środkowy pomocnik niebawem przedłuży umowę z Termaliką o rok, a to jeszcze bardziej skomplikowałby ewentualne negocjacje. Niecieczanie walczą o awans do ekstraklasy, ale do miejsc premiowanych grą w barażach tracą cztery punkty.