W poprzedniej kolejce Resovia przegrała u siebie z najgorszą drużyną Fortuna 1 Ligi. Odbiła sobie na Widzewie i właściwie zapewniła sobie utrzymanie.
Gdy widzewiacy wychodzili na boisko stadionu Resovii, zajmowali dopiero 10 miejsce w tabeli Fortuna 1 Ligi. Rywale zdobywają punkty i baraże od łodzian się oddalają. Ale ci ponoć nadal w nie wierzą. Do walki o trzy punkty Widzew przystąpił z Jakubem Wrąblem w bramce, który z powodu kontuzji opuścił jeden mecz. Do składu wskoczyli też Dominik Kun, bo kontuzjowany jest Mateusz Michalski, oraz Caique wobec kary za kartki Marka Hanouska. Przed meczem „Łódzki sport” przewidywał, że Brazylijczyk po raz pierwszy w Widzewie zagra od początku.
Początek gry był wyrównany. Widać było, że piłkarzom obu drużyn zależy na zwycięstwie. Byli zdeterminowani, grali ofensywnie. Z każdą minutą rosła jednak przewaga łodzian, którzy nie tylko o wiele dłużej byli przy piłce, ale przede wszystkim stwarzali okazję za okazję. Gra łodzian naprawdę mogła się podobać. Brakowało tylko gola. A szans było bardzo dużo.
20 minuta – Paweł Tomczyk strzela zza pola karnego, ale bramkarz wybija piłkę na rzut rożny.
20 minuta – po rogu Daniel Tanżyna wyskakuje najwyżej i strzela głową. Bramkarz Resovii znów znakomicie broni.
27 minuta – po kolejnym rzucie rożnym, tym raz Karol Dybowski odbija piłkę przed siebie, dopada do niej Michael Ameyaw, ale fatalnie pudłuje.
28 minuta – Tomczyk znakomicie przyjmuje piłkę w polu karnym, obraca się mimo asysty obrońcy, w końcu strzela. Piłka trafia jednak w poprzeczkę.
29 minuta – Łukasz Kosakiewicz strzela zza pola karnego obok bramki.
29 minuta – po rogu głową uderza Krystian Nowak. Nie trafia w bramkę.
Widzew powinien prowadzić i to wysoko, a od 32 minuty przegrywał. Wystarczyły dwa błędy. Najpierw niepotrzebne po prawej stronie faulował Kosakiewicz, a potem nie popisał się Wrąbe. Maksymilian Hebel zdecydował się na strzał z ostrego kąta, a piłka przeleciała obok bramkarza Widzewa i wpadła do bramki obok słupka.
Na drugą połowę łódzki zespół wyszedł z Marcinem Robakiem w składzie, ale tym razem trener Marcin Broniszewski nie zamienił napastnika na napastnika. Zszedł Caique. Można było się spodziewać, że nastąpi zmasowany atak. Niestety tak się nie stało. Widzewiacy nie grali już tak dobrze, jak przed przerwą i nie stwarzali tylu okazji. Na domiar złego w 70 minucie Patryk Stępiński faulował w polu karnym Radosława Adamskiego i był rzut karny. Na szczęście świetnie spisał się Wrąbel, który obronił strzał Jakuba Wróbla z jedenastu metrów.
Wciąż jednak to Resovia prowadziła, a czas uciekał. Co z tego, że widzewiacy dłużej utrzymywali się przy piłce, skoro pod bramką gospodarzy nic się nie działo. Ci byli bardzo zdeterminowani, grali twardo i przerywali akcje łodzian.
W samej końcówce, gdy można było jeszcze powalczyć choćby o remis, goście byli kompletnie bezradni. Rzeszowianie przesunęli grę pod bramkę Widzewa i kradli sekundy. Chociaż to chyba złe określenie, bo oni tak naprawdę mieli ochotę jeszcze sobie coś strzelić. I strzelili, przy całkowicie biernej postawie widzewiaków. Już w doliczonym czasie gry gola dla Resovii zdobył Przemysław Zdybowicz. To był nokaut. Kolejna kompromitacja Widzewa stała się faktem.
Resovia – Widzew 2:0 (1:0)
1:0 – Hebel 32.
2:0 – Zdybowicz 90.+1
Resovia: Dybowski – Jaroch, Podhorin, Kubowicz, Słaby – Twardowski (69. Zdybowicz), Wasiluk (90+5. Kuczałek), Soljić, Adamski Ż – Wróbel (90.+3 Usarz), Hebel (69. Mikulec).
Widzew: Wrąbel – Kosakiewicz Ż (58. Gach), Nowak, Tanżyna, Stępiński – Kun, Poczobut Ż, Mucha, Caique (46. Robak), Ameyaw Ż (80. Samiec-Talar) – Tomczyk (84. Czubak).
Autor: Janek