Jordi Sanchez z powodu kartek nie zagra w najbliższym meczu Widzewa. Pretensje może mieć tylko do siebie. A klub do niego.
Wszystkie kartki w tym sezonie Hiszpan zobaczył za dyskusje z sędziami, pretensje i machanie rękami. Jak było?
Pierwszą kartkę Jordi zarobił w meczu z Jagiellonią Białystok jakieś 40 metrów od bramki rywali. Gdy dostał podanie, jeden z obrońców zaatakował go od tyłu. Być może był faul, ale pewności nie ma. To sytuacja, jakich wiele. Obrońcy, także Widzewa, też tak podchodzą do napastników rywali i próbują zabrać, albo wybić im piłkę. Nie był to jednak jakiś agresywny czy brutalny faul.
Hiszpan nie upadł, ale obrońca Jagi wybił go z rytmu i inny gracz gospodarzy zabrał mu piłkę. Sędzia Bartosz Frankowski nakazał grać dalej, co rozwścieczyło piłkarza Widzewa. Zaczął wymachiwać rękami, nerwowo skakać. Było to zupełnie niewspółmierne do tego, co wydarzyło się wcześniej.
Arbiter pokazał Jordiemu, że po zakończeniu trwającej akcji wróci do niego. I tak zrobił. W kolejnej przerwie w grze pokazał napastnikowi żółtą kartkę. Jak zareagował Hiszpan? Pokazał Frankowskiemu kciuk do góry, co też było ryzykowne, bo takie gesty uznawane są za podważanie decyzji sędziów, prowokacyjne.
Drugą żółtą kartkę w tym sezonie Hiszpan zobaczył w meczu z Górnikiem Zabrze. I to też była absurdalna sytuacja. W 77. minucie w okolicach linii środkowej boiska jeden z widzewiaków wyrzucił piłkę z autu do Jordiego. Ten nie przyjął jej jednak – odbiła mu się od klatki piersiowej. Widzewiak został delikatnie popchnięty przez rywala i jego zdaniem właśnie dlatego nie przyjął piłki. Czy był faul? Sędzia mógłby przerwać grę, ale nie musiał. Obrońca Górnika naprawdę delikatnie dotknął rywala, po czymś takim nie powinno się raczej zatrzymywać gry. Piłka nożna to gra kontaktowa i takie sytuacje są zupełnie normalne. Ale nie dla Hiszpana z Widzewa, który zrobił z tego powodu awanturę. Wymachiwał rękami, m.in. do bocznego sędziego, który jego zdaniem powinien pokazać, że był faul. Gra toczyła się dalej, koledzy z drużyny grali, a Jordi machał rękami. Arbiter Damian Kos darował napastnikowi z Widzewa.
Łodzianie ruszyli do ataku. Kilkanaście sekund później Adrian Kapralik wyciął Fabio Nunesa z lewej strony boiska. Sędzia przerwał grę i dał Widzewowi rzut wolny. Ale Jordi wcale nie zapomniał o sytuacji ze środka boiska, która wydarzyła się już dobrą minutę temu. Wszyscy zapewne o niej zapomnieli, ale nie Hiszpan. Kamera tego nie pokazała, ale widzewiak musiał cały czas dyskutować z sędziami. Dostał żółtą kartkę. Gdy już ją miał, pokazał sędziemu bocznemu kciuk do góry. Jego mina też mówiła wszystko. Mówił też: “Brawo”.
Jordi został w tym meczu bohaterem Widzewa, bo w doliczonym czasie gry strzelił gola, który dał łódzkiej drużynie remis. Ciesząc się z bramki Hiszpan podbiegł do trybuny zajmowanej przez kibiców Górnika i ich uciszał. Sędziowie tego nie zauważyli, a takie gesty uznawane są za prowokacyjne. Dwa mecze później w Warszawie fanów Widzewa prowokował Josue, który cieszył się z gola przed ich sektorem. Zrobiła się z tego wielka awantura. Portugalczyk zobaczył żółtą kartkę, potem został dodatkowo upomniany przez Komisję Ligi. Zachowania Jordiego i Joseu oczywiście nie były takie same, ale widzewiak na pewno narażał się na karę. A miał już jedną kartkę na koncie.
Trzecią kartkę Hiszpan zobaczył w meczu z Koroną Kielce. To chyba najbardziej absurdalne upomnienie dla Hiszpana. Dostał ją po… faulu Marka Hanouska na Nono w środku boiska. To był faul, jakich wiele. Czech wyskoczył wyżej od rywala i wskoczył mu na plecy. Łukasz Kuźma przerwał grę i raczej miał rację. Hanousek też nie miał wielkich pretensji.
Jordi był daleko od tej sytuacji. Gdy sędzia rozmawiał z Hanouskiem, napastnik Widzewa podszedł do nich i zaczął coś mówić do arbitra. Za chwilę miał już na koncie trzecią kartkę w tym sezonie. Absurdalna sytuacja. Zresztą, gdy Hiszpan już ją dostał, to dalej wymachiwał rękami. Oczywiście nie można wykluczyć, że Hiszpan przyszedł kłócić się z sędzia z powodu jakiejś innej sytuacji z przeszłości.
Czwarta żółta kartka, to świeża sprawa. Była 26. minuta, gdy po akcji Hiszpana w polu karnym piłka trafiła w rękę Grzegorza Tomasiewicza. Sędzia uznał, podobnie jak arbitrzy VAR, że karny się Widzewowi nie należał. Jordi miał o to pretensje. Gdy Paweł Raczkowski pokazał mu kartkę, piłkarz parskał i machał ręką.
Jordi nie zagra w sobotnim meczu ze Stalą Mielec. Musi pauzować. Wszystkie cztery kartki w tym sezonie zobaczył za dyskusje z arbitrami, prowokacyjne gesty, pretensje. Zdarzenia o jakie się kłócił, zwykle nawet nie były tego warte.
Rękami wymachiwał już zresztą w poprzednim sezonie. Nie poradził sobie z tym trener Janusz Niedźwiedź ani nikt w klubie. Wygląda na to, że Daniel Myśliwiec jeszcze tą sprawą się nie zajął, chociaż dwie takie kartki Hiszpan złapał już za jego kadencji. A problem z pewnością jest, bo takimi zrachowaniami piłkarz osłabia zespół. Zawsze jest też ryzyko, że zarobi w meczu kolejna kartę, może już za faul czy inne przewinienie. Wtedy osłabiłby zespół w trakcie gry.
Jeśli nie pomoże rozmowa wychowawcza, to być może w klubie będą musieli pomyśleć o jakieś karze dla Jordiego, bo te kartki to jego wina. W sobotę będzie mógł wymachiwać rękami na trybunach, albo komentować boiskowe sytuacje na Twitterze. Po meczu z Piastem wrzucił screen z momentu zagrania ręką przez Tomasiewicza. I dodał do tego emotikon z… klaunem.
W meczu z Piastem Jordi zmarnował idealną okazję. W spotkaniu z Concordią Elbląg co najmniej dwie.