Oczywiście najbardziej cieszy wygrana i trzy punkty (3:0 ze Stalą Mielec). To jest najważniejsze w walce… o utrzymanie. Nie będziemy w tym miejscu pisać o stylu tego zwycięstwa, bo relacjonowaliśmy ten mecz w sobotę i wszystko już napisaliśmy. Najważniejsze są trzy punkty. To piąta wygrana w tym sezonie i trzecia na wyjeździe. Do tego, to najwyższe zwycięstwo w tym sezonie, więc naprawdę nie ma sensu się czepiać.
Skuteczność – była świetna. Widzew wykorzystał właściwie wszystkie okazje, które miał w tym meczu. Oczywiście był jeszcze słupek po przypadkowych zagraniach Łukasza Zjawińskiego i Piotra Włazły ze Stali Mielec, i jeszcze inne strzały, ale nie były to już tak dogodne szanse, jak te, które zamieniły się na gole. – Jesteśmy zadowoleni z naszej skuteczności, ona była świetna, prawie każda akcja w drugiej połowie zakończyła się bramką – nie bez powodu mówił po meczu trener Janusz Niedźwiedź.
CZYTAJ TEŻ: Co ze zdrowiem Marka Hanouska? „Nie ma złamania”
Kolejny mecz na zero z tyłu. Gospodarze mieli też swoje okazje, ale albo zawodzili, albo świetnie w bramce spisywał się Henrich Ravas, a przed nim obrońcy, którzy kilka razy zażegnali niebezpieczeństwo. Widzew w tym sezonie stracił tylko 10 goli (jeden na mecz), a to jeden z lepszych wyników w całej lidze. W połowie spotkań, jakie rozegrał w tym sezonie nie dał się pokonać ani razu.
Forma Henricha Ravasa. Jest świetna i trwa jeszcze od Fortuna 1 Ligi. Słowak to w tej chwili jeden z najlepszych bramkarzy całej PKO Ekstraklasy. Nie bez powodu widzewiak regularnie wybierany jest do przeróżnych jedenastek kolejki. Całkowicie zasłużenie. Każdy kibic wie, jak ważny dla drużyny jest dobry bramkarz, taki, który obroni to, co powinien, a jeszcze zatrzyma strzały, które wydają się nie do zatrzymania. Słowak świetnie to potrafi. W Mielcu w kluczowych momentach znów spisał się świetnie. Warto podkreślić, że Ravas obronił w tym sezonie prawie 80 procent strzałów. Było uch dokładnie 40. Pięć razy – najwięcej w lidze – zachował czyste konto. Taki bramkarz to skarb.
Gol Jordiego Sancheza. Hiszpan nie jest typem napastnika, który seryjnie strzela gole. Wystarczy prześledzić jego karierę, by się o tym przekonać. Ma za to inne zalety, waleczność, wybieganie, walka z rywalami, praca dla zespołu. Po meczu z Cracovią daliśmy mu notę 5, chociaż tak naprawdę nie wykorzystał czterech, pięciu okazji do zdobycia bramek. Ale nie mieliśmy wyrzutów sumienia, no uważaliśmy, że Jordi na taką ocenę jak najbardziej zasłużył. Po cichu jednak trochę się martwiliśmy, że jego licznik w lidze zatrzymał się na dwóch golach (z Jagiellonią Białystok i Lechią Gdańsk). Później nie zdobył gola w sześciu kolejnych meczach (trafił dwa razy w Fortuna Pucharze Polski. W lidze miał serię 490 minut bez zdobycia bramki. Ale przerwał ją w Mielcu. Hiszpan goni Bartłomieja Pawłowskiego, który na koncie ma cztery bramki. Jordi trzy, ale w całym sezonie to on jest najlepszych strzelcem zespołu, bo przecież jeszcze te dwie bramki z KKS-em Kalisz.
Forma Dominika Kuna. „Musisz tu zostać!” – krzyczał do Kuna Janusz Niedźwiedź po wywalczeniu awansu do PKO Ekstraklasy. To właśnie 29-letni pomocnik strzelił gola, który dał Widzewowi wygraną z Podbeskidziem Bielsko-Biała. I Kun został. Obecne rozgrywki nie zaczęły się jednak dla niego najlepiej. W dwóch pierwszych kolejkach grał od pierwszej do ostatniej minuty, w trzecim meczu został już zmieniony, a w kolejnym – ze Śląskiem Wrocław – wszedł na boisko dopiero w 87. minucie. I prawda jest taka, że Kun grał słabo, więc decyzja trenera Niedźwiedzia była zrozumiała. Teraz jednak znów trudno wyobrazić sobie jedenastkę Widzewa bez tego piłkarza. Z Cracovią strzelił gola, a teraz dołożył bramkę i asystę. Kun zawsze jest też w czołówce zawodników, którzy w meczach biegają najwięcej. Dziennikarz Canal+ Sport powiedział o nim, że jest maszyną. I miał rację.
Gol Jakuba Sypka. Aż do dziesiątej kolejki czekaliśmy na gola młodzieżowca. Tylko w Fortuna Pucharze Polski bramkarza KKS-u pokonał Łukasz Zjawiński. W lidze żaden z młodych piłkarzy. Aż do soboty, kiedy do siatki trafił Sypek.
Forma Martina Kreuzrieglera. Oj ponarzekaliśmy w przeszłości na Austriaka, bo długo nie był wzmocnieniem Widzewa, a przecież to doświadczony piłkarz, który przychodził do łódzkiego klubu z ekstraklasy Norwegii. A tymczasem nie zawsze miał nawet miejsce w składzie. Już się wydawało, że Kreuzriegler będzie transferowym niewypałem, ale tak na szczęście nie jest. 28-latek wskoczył jednak w końcu na wyższy poziom i ustabilizował formę. Trudno teraz wyobrazić sobie defensywę Widzewa bez niego. Gra twardo i pewnie, niemal bezbłędnie. Oby jak najdłużej.
Powrót Bartłomieja Pawłowskiego. Tak, wiemy, że w Mielcu nie zagrał. Ale skoro był na ławce rezerwowych, to znaczy, że był gotowy do wejścia na boisko, a to świetne wieści. Szczerze przyznamy, że trochę baliśmy się o Bartka. Po ostatnim meczu trener Niedźwiedź mówił, że zabrakło mu jednego, dwóch dni, by zagrał z Cracovią, a w tygodniu klub informował, że dopiero w czwartek okaże się, co z urazem piłkarza. Obawialiśmy się, że może to oznaczać dłuższą przerwę. Ale, jak widać, wszystko jest już jednak w porządku. Teraz dwa tygodnie przerwy w rozgrywkach, więc czas będzie działał na korzyść Pawłowskiego. Będzie mógł wrócić do pełni formy i w drugiej, jakże ważnej, części rundy pomóc drużynie.
Na koniec zostawiliśmy sobie debiut Adama Dębińskiego. 18-latek nie grał zbyt długo, ale debiut w oficjalnym meczu Widzewa i PKO Ekstraklasie zaliczył. Pochodzący z Tomaszowa Mazowieckiego piłkarz z fryzurą jak Carlos Puyol do pierwszej drużyny pukał jeszcze w Fortuna 1 Lidze. W zimowych przygotowaniach regularnie grał w sparingach. Wydawało się, że zadebiutuje na zapleczu ekstraklasy, ale niestety przytrafiła mu się poważna kontuzja. Dębiński walczył jednak dalej i się doczekał. Przypomnijmy, że jedynym jak dotąd piłkarzem z Akademii Widzewa, który zagrał w pierwszym zespole był Filip Zawadzki. On swój debiut zaliczył w poprzednim sezonie. Najpierw – w listopadzie – zagrał w Fortuna Pucharze Polski, a potem w ligowym meczu przeciwko Podbeskidziu Bielsko-Biała. Na kolejny występ czekał do kwietnia. Oby wrócił do grania, a Dębiński zaliczał kolejne występy. I czekamy na kolejnego piłkarza z Akademii Widzewa w pierwszym zespole. Następny w kolejce jest Ignacy Dawid, który w Mielcu był na ławce.