Widzew pokonał Stomil Olsztyn. O ile po porażce z Arką Gdynia kilka rzeczy martwiło, to teraz są powody do radości.
Przede wszystkim cieszy zwycięstwo. Tym bardziej, że na inaugurację wiosny Widzew przegrał 2:5 z Arką. Odpowiedział więc w najlepszy możliwy sposób. To była świetna rehabilitacja, która pozwala zapomnieć o wpadce z pierwszej kolejki w nowym roku.
To już 12. wygrana Widzewa w tym sezonie. Więcej ich na koncie ma tylko Miedź Legnica, która oczywiście jest liderem. Na zwycięstwo drużyna trenera Janusza Niedźwiedzia czekała od 28 listopada, kiedy pokonała 3:2 Zagłębie Sosnowiec. Potem była porażka z Wisłą Kraków w Fortuna Pucharze Polski, remis z Chrobrym Głogów i wspomniana już wpadka z Arką.
Cieszy zwycięstwo na wyjeździe. To dopiero czwarta wygrana na stadionie rywali. Widzew miał z tym jesienią kłopot i trener Niedźwiedź mówił, że wiosną trzeba będzie to zmienić. Mamy pierwszy mecz poza Łodzią i pierwsze 3 punkty. Nie mogło być lepiej.
Cieszy zwycięstwo bez straty gola. Wcześniej meczów na zero z tyłu Widzew miał w tym sezonie osiem. Stracił jednak aż 26 bramek i nie jest to powód do dumy. Żadna z drużyn czołówki nie dała sobie strzelić tylu bramek.
Cieszy przewaga Widzewa nad trzecim zespołem. Dzięki trzem punktom zdobytym w Olsztynie i dzięki remisowi Korony Kielce z ŁKS-em, przewaga nad trzecią lokatą, która nie daje już bezpośredniego awansu, urosła do 5 punktów. To już fajna zaliczka. A teraz przed zespołem z Serca Łodzi kolejny słabszy rywal – Górnik Polkowice. Gdyby znów udało się zwyciężyć, to byłoby znakomicie.
A teraz oceny indywidualne. Cieszy forma Bartłomieja Pawłowskiego, strzelca dwóch goli w meczu w Olsztynie. Oczekiwania wobec niego były ogromne i 29-latek nie zawodzi. W obu meczach na wiosnę Pawłowski bardzo się starał, chociaż tydzień wcześniej nie mógł wiele zdziałać przy fatalnej postawie zespołu w defensywie. Mecz z Arką nowy widzewiak zakończył z asystą. Teraz zdobył gole i dał drużynie upragnione zwycięstwo. W oczy rzuca się waleczność i wielka ochota do gry Pawłowskiego. – Dla mnie każdy mecz jest ważny. Przyszedłem do Widzewa po to, by pomóc klubowi i byśmy razem osiągnęli sukces – powiedział po meczu ze Stomilem i w jego przypadku można być pewnym, że nie są to słowa pod publiczkę.
Forma Jakuba Wrąbla. Bronił w Olsztynie znakomicie. Przynajmniej dwie jego interwencje były klasy światowej. W meczu z Arką nie popełnił dużych błędów, ale jednak prawie wszystko co leciało na jego bramkę, wpadało do siatki. Teraz było zupełnie na odwrót. Wrąbel nie pozwolił prześlizgnąć się żadnej piłce. Dzielił i rządził na polu bramkowym, a na linii popisywał się niesamowitym refleksem. Nie trzeba nikogo przekonywać, jak ważne jest posiadanie w składzie takiego bramkarza.
Forma Radosława Gołębiowskiego. Wydawało się, że przed nim w kolejce do składu są Bartosz Guzdek i Kacper Karasek, a Gołębiowski wyszedł na czoło listy. Miejsce w jedenastce wywalczył w okresie przygotowawczym. To powrót do dobrej formy z początku sezonu. Wpadł w dołek dopiero po powołaniu do młodzieżowej reprezentacji. Wypadł z rytmu i długo nie mógł wrócić do optymalnej dyspozycji. Teraz jego lewa noga sieje spustoszenie pod bramkami rywali. W meczu z Arką strzelił gola z rzutu wolnego. Teraz – też z wolnego – trafił w poprzeczkę. Inny jego strzał obronił z ogromnym trudem bramkarz Stomilu. I wreszcie, Gołębiowski miał wielki udział przy pierwszym golu Pawłowskiego, kiedy świetnie dośrodkował z rzutu rożnego. Zwraca uwagę także wszechstronność młodego piłkarza, który może grać po obu stronach boiska – raz ustawiony niżej, a raz wyżej.
Oczywiście są rzeczy, które trochę niepokoją, martwią w Widzewie, ale na razie cieszymy się chwilą. Teraz jest czas, by cieszyć się z wygranej.
Bartłomiej PawłowskiJakub WrąbelRadosław GołębiowskiWidzew Łódź