Fatalny to był piątek dla beniaminków. Zarówno Puszcza Niepołomice, jak i ŁKS straciły po pięć goli, mierząc się z drużynami, które w zeszłym sezonie niemal do samego końca biły się o pozostanie w elicie.
Ogólnie rzecz ujmując, w obecnym sezonie cała trójka beniaminków spisuje się poniżej oczekiwań. ŁKS zamyka tabelę, mając tylko siedem punktów na koncie. Tyle samo ma przedostatni Ruch Chorzów.
W teoretycznie lepszej, ale nie dużo lepszej sytuacji jest Puszcza Niepołomice, która ma trzy „oczka” więcej od ww. ekip. Trzeba też zwrócić uwagę, że chorzowianie mają jeden zaległy do rozegrania mecz – 18 listopada zagrają w „Sercu Łodzi”.
Można narzekać w polskiej lidze na nudne mecze, choć w ostatnim czasie dużo częściej zdarzają się te ciekawsze. Można zwracać uwagę, że brakuje Ekstraklasie miłego dla oka futbolu. Niemniej jednak i to w ostatnim czasie zmienia się na lepsze. Choć akurat kibice ŁKS-u czy dwójki pozostałych beniaminków z pewnością woleliby, aby ich ulubieńcy nie byli utożsamiani z taką grą.
Reklama
Tylko wczoraj, jak już wspomniano, dwójka beniaminków – ŁKS i Puszcza – musiała wyciągać piłkę z siatki aż po pięć razy. Niepołomiczanie przynajmniej do pewnego momentu nawiązali walkę w Kielcach, gdyż od stanu 0:3 doprowadzili do 2:3, by później jeszcze raz nastraszyć gospodarzy. Ostatecznie przegrali 3:5.
ŁKS zaś skompromitował się po całości. Jeśli nawiązał jakąkolwiek walkę, to tylko na początku, na co zresztą zabrzanie byli w stu procentach przygotowani.
– Normalną rzeczą jest, że będący w trudnej sytuacji gospodarze, będą bardziej agresywni oraz że przynajmniej w początkowej fazie spotkania spróbują zepchnąć nas do defensywy. W wielu momentach tak było, szczęście nam trochę sprzyjało, bo wpadła tak trochę przypadkowa bramka do szatni. To pomaga, a rywalom utrudnia zadanie. Wręcz powoduje, że wiara w zwycięstwo maleje – tłumaczył na pomeczowej konferencji szkoleniowiec Górnika, Jan Urban.
Według Piotra Stokowca zabrakło walki.
– Czas odsiać chłopców od mężczyzn. Można mieć słabsze umiejętności, ale nie wyobrażam sobie, żeby w kolejnym meczu wyglądało to ten sposób. Kończymy mecz z jedną żółtą kartką. I to za faul w ataku. Nie mówię o łapaniu głupich kartek. Mam na myśli coś innego – mówił cytowany przez klubowe media.
Symboliczne zaś wydaje się ustawienie łodzian – wyszli bowiem siedmioma obrońcami w składzie…