Czech w końcu się doczekał. Po raz pierwszy od przyjścia do Widzewa zagrał w pierwszym składzie. Czy na dłużej?
29-latek musiał trochę poczekać na miejsce w pierwszym składzie Widzewa. Hanousek trafił do klubu z al. Piłsudskiego 25 lutego, czyli w ostatnim dniu okna transferowego. Mecz z Radomiakiem obejrzał z trybun, w kolejnym – derbach Łodzi z ŁKS-em – już zagrał, ale tylko pół godziny. Kolejne spotkanie z Odrą Opole przesiedział na ławce, a przeciwko Chrobremu Głogów zagrał ledwie kilka minut. Dopiero teraz w spotkaniu ze Stomilem Olsztyn. Grał do 71 minuty. Można więc powiedzieć, że robi krok po kroku, step by step, albo krok za krokem po czesku.
„Wreszcie dostał szansę i ją wykorzystał. Sporo biegał, jednak brakowało mu jakości w ofensywie. Ma jednak spory potencjał i powinien pomóc” – napisaliśmy w ocenach piłkarzy Widzewa po niedzielnym meczu. Czech dostał od nas 3+, czyli zagrał lepie niż solidnie, poprawnie. To niezła ocena. – Marek to zawodnik, który tej drużynie może dać zdecydowanie dużo więcej, chociaż już w niedzielę pokazał sporą część swoich atutów. To piłkarz z dużym potencjałem, ale na razie cały czas uczy się nowego zespołu. Każdy dzień treningów będzie działał na jego korzyść – ocenia Marcin Broniszewski, drugi trener Widzewa.
Przed meczem w Olsztynie pierwszy trener Enkeleid Dobi zapowiadał, że Hanousek może dostać szansę. – Dołączył on do drużyny w dość specyficznym czasie, kiedy graliśmy mecze co trzy dni, więc stawialiśmy w nich na zawodników, którzy znają już naszą koncepcję i filozofię gry. Marek dopiero przyswaja te informacje, ale przepracował już jeden pełny mikrocykl i pokazał w nim, że może być dużym wzmocnieniem zespołu i podnieść w nim rywalizację – mówił.
Trudno powiedzieć, czy Hanousek wywalczył sobie miejsce w jedenastce na stałe, bo u Albańczyka – może poza kilkoma pozycjami – nie ma czegoś takiego. W pierwszych meczach w tym roku w środku pola pewne miejsce mieli Mateusz Możdżeń i Patryk Mucha. Potem wskoczył tam Bartłomiej Poczobut, bez którego dzisiaj trudno sobie wyobrazić zespół Dobiego. Z kolei – i to po dobrych występach – ze składu wypadł Mucha, którego zastąpił właśnie Hanousek. A na swoją szansę czeka przecież jeszcze Caique. Dzisiaj główną parę środkowym pomocników wydają się tworzyć Poczobut i Hanousek, ale w kolejnym meczu zmiana wcale nie jest wykluczona.
A co o swojej grze i treningach w Widzewie sądzi Czech? – Jestem bardzo szczęśliwy, bo czekałem na ten moment, żeby zagrać w pierwszym składzie. Udało nam się zdobyć bardzo ważne trzy punkty. Zasłużyliśmy na tą wygraną i to dobry prognostyk przed kolejnymi meczami – mówił po meczu ze Stomilem. – Czuję się już dobrze, ale przez dłuższy czas nie zaliczyłem gry w pełnym wymiarze i dlatego około 70. minuty zacząłem odczuwać zmęczenie i zostałem zmieniony. Z moim zdrowiem jest wszystko w porządku, a z każdym dniem powinno być tylko lepiej jeśli chodzi o moją kondycję. Bartek Poczobut dużo do mnie mówił w czasie meczu i wiele mi pomógł, więc wszystko wyszło dobrze. Pozostali koledzy z drużyny też mi pomagali na boisku. Starałem się walczyć dla zespołu przez cały ten czas. Powoli widać, czego zespół oczekuje ode mnie, a czego ja od zespołu. Kiedy trener do mnie mówi, to rozumiem jego słowa w 80-90 procentach. Może gorzej u mnie z mówieniem po polsku, ale te najważniejsze słowa potrzebne do porozumiewania się na boisku nie są dla mnie problemem. Poza tym, chłopaki w zespole mówią po angielsku, więc swobodnie się komunikujemy.
Hanousek będzie miał czas na naukę polskiego i wywalczenie pewnego miejsca w składzie. Z Widzewem związał się półtorarocznym kontraktem z opcją jego przedłużenia o kolejne dwanaście miesięcy. Dopiero więc zaczyna przygodę z łódzkim klubem.
Autor: Janek