Do zdarzenia doszło w 31. minucie meczu. W walce o piłkę ścigali się Serafin Szota i Said Hamulić. Gdyby wygrał napastnik Stali, to wyszedłby na czystą pozycję. Do bramki Widzewa miałby jednak jeszcze kawałek, a niedaleko biegł jeszcze Martin Kreuzriegler. Hamulić jednak został przez Szotę powalony na ziemię. Sędzia od razu podbiegł do niego z żółtą kartkę w dłoni. Pokazał ją widzewiakowi, ale sytuacja analizowana była jeszcze przez system VAR.
Arbitrzy po kilku minutach uznali, że Szota zasłużył tylko na żółty kartonik, a nie na czerwony i wyrzucenie z boiska. Najwidoczniej uznali, że o piłkę z Hamuliciem walczyłby jeszcze Kreuzriegler.
Tę sytuację w programie Liga+ Extra w Canal+ Sport ocenił też Adam Lyczmański, były sędzia i ekspert stacji. – Said Hamulić jest pierwszy, wygrywa walkę i zostaje sfaulowany. To więc przerwanie realnej szansy do zdobycia bramki. Do tego bramkarz wycofuje się do bramki. Zawodnik Stali byłby przy piłce pierwszy. Piłkarzowi Widzewa należała się czerwona kartka – ocenił Lyczmański.
Oczywiście prowadzący zapytał o obecność tuż obok Kreuzrieglera, ale eksperta Canal+ to nie przekonało. – Gdyby piłka była w locie, to nie mówilibyśmy o tym, że piłkarz Stali ją opanował. Ale on zagrał tak, jak chciał i byłw pełnym biegu – wytłumaczył.
Z Lyczmańskim nie zgodził się Radosław Majdan, według którego Austriak miał jeszcze szansę na powstrzymanie Hamulicia. Według niego żółta kartka to sprawiedliwa kata. – Na pewno nie jest to sytuacja zerojedynkowa – stwierdził.