W meczu z Pogonią Szczecin trener Janusz Niedźwiedź znów ustawił na pozycji numer 9 Bartłomieja Pawłowskiego i ten spisał się dobrze. Strzelił gola, dochodził do sytuacji, dużo też pracował dla drużyny. Mógłby robić podobne rzeczy na innej pozycji, bo nominalnie jest skrzydłowym (chociaż chyba już nie), ale opiekun czerwono-biało-czerwonych cały czas uważa, że to w tej chwili najlepszy środkowy napastnik w kadrze.
CZYTAJ TEŻ: Widzew nie gra w filharmonii, ale w ekstraklasie
Ma oczywiście do tego prawo, chociaż można się zastanawiać, po co Widzew sprowadza kolejnych środkowych napastników. W Szczecinie na ławce siedział Jordi Sanchez, który – tak się wydawało – miał zmienić sytuację w zespole. W poprzednim sezonie nominalne „dziewiątki” zawiodły. Bartosz Guzdek strzelił w Fortuna 1. Lidze tylko 6 goli, a Mattia Montini – 2. Wszyscy liczą na to, że nareszcie w kadrze jest piłkarz, który jest w stanie zdobyć ich co najmniej kilkanaście.
Hiszpan w Szczecinie siedział jednak na ławce. Wszedł na boisko zaraz po tym, jak Widzew stracił drugiego gola. Niestety nie pomógł zespołowi i łodzianie przegrali. Sanchez z drużyną trenował od dwóch tygodni, ale mimo to nie wywalczył miejsca w składzie. Trener Niedźwiedź często powtarza, że nowi piłkarze muszą nauczyć się stylu gry zespołu, więc może Hiszpan jeszcze się nie nauczył. Z drugiej strony, dwa tygodnie to nie tak mało, tym bardziej, jeśli piłkarz jest dobry.
Nauczyć wszystkiego o zespole, pracy trenera i stylu gry drużyny musiał się już Montini. Włoch, który w Widzewie jest prawie od roku, ma za sobą drugi pełny okres przygotowawczy. Sezon kończył z kontuzją, ale do Łodzi po urlopie wrócił już zdrowy. Tymczasem w ogóle nie znalazł się w 20-osobowej kadrze na mecz z Pogonią. W niedzielę rano w mediach społecznościowych opublikował zdjęcie, jak pije sok w Starbucksie na Piotrkowskiej. W tym czasie jego koledzy przygotowywali się w Szczecinie do meczu. Włochowi na pewno nic nie dolega. – Mattia nie przyjechał z nami, bo taki był wybór. Wybraliśmy 20 piłkarzy i dla niego brakło miejsca – wytłumaczył trener Widzewa pytany o powody nieobecności Montiniego w kadrze.
W minionym sezonie plotkowało się, że Niedźwiedź i Montini za sobą nie przepadają, ale nie wiadomo na pewno, czy to prawda. Wiadomo za to, że szkoleniowiec nie widzi go w składzie, a nawet – na razie – w kadrze. To źle wróży Włochowi. Przychodził do Widzewa jako wyselekcjonowany piłkarz, którego chcieli wszyscy począwszy od prezesów, po dyrektora sportowego, dyrektora ds. skautingu i trenera. Najpierw włoski piłkarz był jednak nieprzygotowany, potem przegrywał rywalizację, następnie leczył kontuzję, a teraz – na początku nowego sezonu – spadł w hierarchii napastników dopiero na trzecie miejsce.
Trener zna włoskiego napastnika z wielu treningów. Kibice tak naprawdę nie zdążyli go poznać. Zawodnikiem Widzewa został pod koniec sierpnia ubiegłego roku. Od tamtej pory zagrał tylko w 10 meczach w Fortuna 1. Lidze (2 gole) i dwóch Fortuna Pucharze Polski (1 gol). Żaden z tych występów nie był jednak pełny, a tylko pięć razy Montini wychodził w pierwszym składzie. Tylko raz w lidze zagrał dwa razy pod rząd od pierwszej minuty i wtedy właśnie zdobył dwa gole. W kolejnym usiadł już na ławce. Wstał z niej dopiero na meczu pucharowy z GKS-em Jastrzębie (strzelił bramkę). Kilka dni później zagrał od początku w lidze, ale doznał urazu. Swój ostatni występ zaliczył w lutym – na inaugurację z Arką Gdynia (bo Guzdek pauzował za kartki). Później nie wstał już z ławki i jeszcze podczas treningu doznał kontuzji. Jakim piłkarzem i napastnikiem jest więc Montini? Nie wiadomo tego. Widzieliśmy tylko kilka jego dobrych zagrań, lepsze i słabsze mecze. Czy dostał prawdziwą szansę i trochę więcej czasu?
Nie wiadomo, jak będzie wyglądała przyszłość Montiniego w Widzewie, ale na grę na razie nie ma chyba co liczyć. Trudno też będzie sprzedać go do innego klubu, czy rozwiązać kontrakt, który obowiązywać ma jeszcze przez rok. Przesunięcie do drugiego zespołu raczej nie wchodzi w grę, chociaż takie rzeczy w klubie już się działy. W przeszłości w rezerwach grać musiał Filip Mihaljević (za innej władzy), a cały czas jest w nich Michał Grudniewski, który ma jeszcze roczną umowę. Prezes Mateusz Dróżdż mówił już jednak kilka razy, że błędem było przesuwanie zawodników do drugiej drużyny. Jednego z nich – Patryka Muchę – trzeba było nawet z niej cofać.
CZYTAJ TEŻ: Widzew przegrał na inaugurację, ale kilka rzeczy cieszy [ANALIZA]
Może być też tak, że Niedźwiedź wcale nie potrzebuje silnego i wysokiego środkowego napastnika, bo taki zawodnik nie pasuje mu do koncepcji gry, ale szefowie klubu na siłę mu go sprowadzają, bo uważają, że wypada mieć takiego piłkarza w kadrze. Rok temu trener Widzewa zrezygnował dobrowolnie z Karola Czubaka, chociaż młody napastnik dawał sygnały, że ma talent i możliwości. W Arce Gdynia strzelił potem 12 goli. Bartosz Guzdek musiał odejść tego lata, został wypożyczony do Odry Opole. Sanchez zaczął sezon na ławce, a Montini w Starbucksie.