– Musimy przyjść na trening, zawiązać jaja i udowodnić, że nie jesteśmy zlepkiem przypadkowych ludzi – na konferencji po kompromitującej porażce z Górnikiem Zabrze Kamil Dankowski nie gryzł się w język.
– To był jeden wielki dramat. Wstyd i hańba. Awans do Ekstraklasy, który był naszym marzeniem zamienił się po dzisiejszym meczu w koszmar. Mogę zapewnić, że się nie poddamy. Bardzo zależy nam na tym, żeby wyjść z tej trudnej sytuacji. Na szczęście nie jest jeszcze dramatyczna, ale jest już ciężka. Wiem, że to tylko gadanie, że my wciąż to obiecujemy, a kibice w to już nie wierzą, ale ja wierzę mocno: w ten zespół, w trenerów i wiem, że nasza gra pójdzie w dobrą stronę, jeśli tylko będziemy razem, jeśli w zespole będzie chemia, jeśli jeden za drugiego będzie szedł w ogień. Musimy przyjść jutro na trening, zawiązać jaja, udowodnić, że jesteśmy zespołem, a nie zlepkiem przypadkowych ludzi; że awans do Ekstraklasy nie był przypadkiem – stwierdził boczny obrońca, który rozpoczął piątkowy mecz jako… defensywny pomocnik.
Dankowski podkreślił, że po takim meczu każdy piłkarz musi szczerze odpowiedzieć sobie na kilka pytań o własną formę i podejście do gry. – Trener Stokowiec skupił się przed tym meczem na grze w obronie. Wiem, że źle to brzmi, bo na Lechu straciliśmy trzy bramki, a dzisiaj kolejne pięć. Ma jednak swoją koncepcję, idziemy w nią i mam nadzieję, że to przyniesie rezultaty. Musimy przyjąć krytykę na klatę i zrobić rachunek sumienia: czy każdy daje z siebie maksa? Czy każdy realizuje założenia taktyczne? Czy każdy oddaje serce tej drużynie? Tu nie chodzi o to, żebyśmy grali pięknie w piłkę, my mamy wychodzić i walczyć o każdy centymetr boiska. Mogę tylko przeprosić kibiców i zaapelować, żeby pomimo tego wstrętnego dnia byli dalej z nami. Nie mam obaw o to, że tak będzie, wiem, że będą z nami nawet w tak trudnym momencie – podkreślił, z trudem wypowiadając kolejne słowa.