Akcja debiutanta i gol napastnika z głębokiej rezerwy dały Widzewowi punkt w meczu z Koroną Kielce. Gospodarze prowadzili po katastrofalnych błędach najbardziej doświadczonych zawodników.
Widzew pojechał do Kielc w mocno osłabionym składzie, co jednak można było potraktować jako szansę na sprawdzenie rezerwowych. Co prawda w podstawowym składzie wyszli Karol Czubak czy Piotr Samiec-Talar, ale razem z nimi Mateusz Możdżeń, odkurzony gdzieś z najgłębszych zakamarków ławki rezerwowych. To dziwna decyzja, bo od dawna wiadomo, że doświadczony pomocnik żegna się z Łodzią.
Jeśli Marcin Broniszewski liczył, że z Możdżenia będzie jakikolwiek pożytek, to w 42. minucie przekonał się, że z jego występu cieszą się tylko rywale. Możdżeń podał bowiem im piłkę w polu karnym, a Patryk Stępiński jak zwykle w takiej sytuacji nie zdążył z interwencją i sfaulował zawodnika Korony, a sędzia podyktował rzut karny, wykorzystany przez Jacka Podgórskiego.
Broniszewski ustawił zespół bardzo ofensywnie, z trzema napastnikami. Co z tego, skoro Paweł Tomczyk nie potrafi wykorzystywać sytuacji sam na sam z bramkarzem, jak choćby w 34. minucie, kiedy dostał doskonałe podanie od Marka Hanouska. Najbliżej powodzenia był Czubak, lecz po jego główce piłka trafiła w słupek.
Widzewiacy grali ambitnie, jednak zwyczajnie brakowało im umiejętności. Filip Becht, Michał Grudniewski, Bartłomiej Poczobut, Samiec-Talar czy Tomczyk to zawodnicy, dla których pierwsza liga to za wysokie progi. Dziwne, że do tej grupy należy dodać Stępińskiego, który przez kilka lat, od kiedy odszedł z Widzewa, tego poprzedniego, cofnął się piłkarsko.
Trudno myśleć o dobrym wyniku, kiedy Tomczyk ma przed sobą tyko bramkarza (po świetnym podaniu Czubaka), najbliższy obrońca jest 20 metrów za nim, a mimo to nie potrafił wyrównać. Korona niczym nie imponowała, grała nawet gorzej niż w pierwszej rundzie w Łodzi (przegrała 0:2), jednak Widzew od tego czasu się cofnął. Gdy wydawało się, że Widzew przegra po raz 11. w tym sezonie, błysnął 19-letni Jakub Kmita, Debiutant kapitalnie minął na prawej stronie obrońcę, wyłożył piłkę jak na tacy Czubakowi, a ten wyrównał.
Łodzianie mieli jeszcze kilka okazji do kontr, nie potrafili ich jednak wykorzystać. Blisko powodzenia był Caique, znów po zagraniu Kmity, lecz nie trafił w bramkę. Tak więc Widzew zakończył sezon z dwoma wygranymi poza swoim stadionem. Z takim bilansem nie można liczyć nawet na baraże.
Korona Kielce – Widzew Łódź 1:1 (1:0)
1:0 – Podgórski, 42., z karnego
1:1 – Czubak, 86.
Korona: Zapytowski – Szymusik (82. Kobryń), Zebić, Seweryś, Lisowski – Podgórski (82. Thiakane), Felipe Oliveira, Szpakowski (71. Rybus), Pervan (66. Petrović), Kiełb – Łukowski.
Widzew: Kudrjavcevs – Stępiński, Grudniewski, Nowak, Becht (90. Owczarek)- Możdżeń (71. Caique), Poczobut, Hanousek – Czubak, Samiec-Talar (71. Kmita), Tomczyk
1 Comment
Szkoda, że tej relacji nie podpisał żaden autor. Wówczas mógłbym mu doradzić, by trochę poczytał o dziennikarskiej genologii (nauce o gatunkach dziennikarskich), a następnie poszedł tropem wiedzy z zakresu tej nauki. Nie wolno łączyć w jednym tekście dwóch różnych rodzajów poetyki: relacji i felietonu. Grozi to najpierw bałaganem gatunkowym, a następnie zakłóceniem procesu rozumienia (percepcji) tekstu przez odbiorców.
Napisz relację – powiedz, co się zdarzyło, podsumuj i w tej końcówce daj własną ocenę wydarzeń. A następnie napisz felieton i tam wyjaśnij, DLACZEGO jakiś zawodnik cofnął się piłkarsko . W publicystyce (artykuł, felieton, esej) masz prawo do własnych opinii, ale należy je uzasadnić. Relacja sportowa jest odrębnym gatunkiem, na styku informacji i publicystyki. Dajesz sprawozdanie z przebiegu zawodów, możesz je ocenić – ale na podstawie dobrze opisanego ciągu zdarzeń.
Nie martw się, na zakończenie przyprawisz swoje pisarstwo odrobiną etyki dziennikarskiej – i być może zdasz u mnie egzamin. Na trójkę.