Widzew wygrał w derbach Łodzi zasłużenie, bo był drużyną lepszą, choć niewiele. Zdecydowały o tym indywidualności, których miał więcej od ŁKS-u. Sam mecz był niezły w pierwszej połowie, zacięty i emocjonujący w drugiej.
Nie miał wiele pracy, poza rozgrywaniem piłki. Obronił wszystko, co powinien i był silnym punktem drużyny.
Praktycznie bezbłędny – zablokował lewą stronę ŁKS-u, a tego wymaga się od obrońcy.
Fatalnie zaczął mecz. Dał się ograć Tejanowi, który oddał najgroźniejszy celny strzał w całym meczu dla ŁKS, zdarzyło mu się źle podawać. Im dłużej trwałą jednak gra, tym był pewniejszy.
Niezły występ Portugalczyka, który aż kipiał energią. Aż do końcówki grał pewnie w defensywie, wygrywając pojedynki jeden na jednego, pokazał się w polu karnym, mając dwie szanse. Dostał czerwoną kartkę ratując swoją drużynę i pokazując, że sprinterem nie jest. Występ lepiej niż dobry.
Jest ulubieńcem trenera Niedźwiedzia, bo mimo kolejnych słabych meczów, dostaje kolejne szanse. Gdy ma piłkę daleko od swojej bramki, jeszcze jakoś to wygląda. Ale na swojej połowie jest zagrożeniem – symuluje, że jest faulowany, a sędziowie nie dają się na to nabierać. Jeden z najsłabszych w zespole.
W pierwszej połowie całkowicie niewidoczny – przeszedł obok meczu. Po przerwie parę razy się pokazał, ale silnym punktem Widzewa na pewno nie był.
Jeden z tych, którzy zrobili różnicę na boisku. Harował od pierwszej do ostatniej minuty, grając przy tym w piłkę. Szkoda, że Jordi Sanchez spalił przy golu, bo miałby piękną asystę. To był Hanousek jak z najlepszych jesiennych meczów poprzedniego sezonu.
Mógł spełnić marzenie, jakim byłby gol w derbach Łodzi, zabrakło niewiele. Na pewno nie wyróżniał się na minus, często na plus. Pokazywał się, nie miał strat, dał z siebie bardzo dużo. Brawo, bo mecz o takiej stawce go zmobilizował, ale nie sparaliżował.
Rozegrał najlepszy mecz w Widzewie, ale pozostawił po sobie niedosyt, bo od zawodnika, który ma niezłe CV, trzeba chyba wymagać więcej. Główny zarzut wobec Alvareza, to zbyt wolna gra. I nie chodzi o bieganie, ale brak przyspieszania akcji, a po to właśnie został sprowadzony. Widać jednak progres.
Kolejny widzewiak, który zrobił różnicę. Miał świetną asystę, oddał dwa groźne strzały, każde jego dojście do piłki zwiastowało zagrożenie po bramką ŁKS-u. Nie lubi bronić, ale tym razem przykładał się mocno, choćby blokując strzał Dankowskiego.
Najlepszy zawodnik na boisku i to nie dlatego, że strzelił zwycięskiego gola. Pracował z całych sił, wiążąc obrońców ŁKS-u. Utrzymywał się przy piłce, odciążając defensywę. Gdyby jeszcze był w zespole ktoś, kto potrafiłby podać mu prostopadle, zwłaszcza gdy ma naprzeciw siebie rywali wolniejszych od siebie.
Pomógł opanować sytuację w środku boiska, miał szansę na strzelenie gola, ale brak koncentracji przy przyjęciu piłki stworzyło zagrożenie.
Andrejs Ciganiks, Mato Milos, Mateusz Żyro – grali za krótko, by ich oceniać.
69. derby ŁodziBartłomiej PawłowskiJordi SanchezŁKS ŁódźWidzew Łódź
2 Comments
Zdecydowanie za wysoka ocena Silvy. Sam doprowadził to sytuacji, po której dostał czerwoną kartkę. Cho oczywiście faul był najlepszym rozwiązaniem.
Szota dał się ograć?
najpierw został odepchnięty, a później piłka z głowy na wysokości 1.8m została nogą przez tego kolejnego niebramkostrzelnego napastnika zgrana. nawet w przypadku gola VAR by to skorygował jako faul. zatem jeżeli obniża się ocenę Szoty za zagranie faul na nim to mega “poprawna” interpretacja… he he