ŁKS pokonał MKS Kluczbork i jest w 1/8 Pucharu Polski. Ambitny trzecioligowiec postawił się kandydatowi do awansu.
ŁKS wygrał z MKS-em Kluczbork i awansował do 1/8 Pucharu Polski. Szkoleniowcy obu drużyn zgodnie przyznali, że środowy mecz Pucharu Polski stał na wysokim poziomie. Jakub Dziółka, trener łódzkiej drużyny, podkreślał znaczenie szybkiego zdobycia kontroli nad meczem.
-Mocno pracowaliśmy na to, żeby jak najszybciej zdobyć bramkę, bo wiedzieliśmy, że upływający czas sprawi, że przeciwnik będzie realizował swój plan – powiedział szkoleniowiec ŁKS-u.
Bramka Stefana Feiertaga przed przerwą dała łodzianom komfort psychiczny, jednak sytuacja skomplikowała się na początku drugiej połowy.
-Dzięki bramce Stefana przed przerwą wychodziliśmy na drugą połowę pewni siebie. Czerwona kartka pokrzyżowała trochę nasze plany, ale i tak stworzyliśmy dwie bardzo dobre sytuacje – ocenił Dziółka.
Trener ŁKS-u odniósł się również do sytuacji z Artemijusem Tutyškinasem, który otrzymał czerwoną kartkę.
-Myśleliśmy o zmianie, ale to nie był pierwszy raz, gdy Tutyskinas grał z żółtą kartką. Stoperom to się zdarza i są w stanie dokończyć mecz – wyjaśnił.
Łukasz Ganowicz, trener MKS-u Kluczbork, nie krył dumy ze swojego zespołu mimo porażki.
-Powiem nieskromnie, że wierzyliśmy, że możemy pokonać ŁKS, chociaż po analizie przeciwnika wiedzieliśmy, że przyjeżdża do nas klasowy zespół. Sami sprowokowaliśmy sytuację, po której straciliśmy gola – przyznał szkoleniowiec gospodarzy.
Ganowicz szkoda niewykorzystanych szans z drugiej połowy.
-Myślę, że w drugiej połowie dążyliśmy do remisu. Strzał Patryka Tuszyńskiego powinien znaleźć się w bramce. Mojej drużynie gratuluję, że zaprezentowała się godnie. Chcieliśmy grać w piłkę, budować, tworzyć sytuacje – podsumował trener trzecioligowca.