Punkt PGE Skry Bełchatów w meczu z GKS-em Katowice.
W GKS-ie Katowice szykowano się na mecz z PGE Skrą Bełchatów.
– Drużyna z Bełchatowa to były mistrz Polski i jeden z najbardziej utytułowanych klubów w PlusLidze. Nawet jeśli obecnie nie jest w swojej szczytowej dyspozycji, to i tak jest to groźny przeciwnik. Jeśli przeciwko niej zaprezentujemy swoje najlepsze granie, będziemy w stanie wygrać – straszył rywali Gonzalo Quiroga.
Pierwsza partia była wyrównana. Andera Gardini, nowy trener bełchatowian wystawił żelazną szóstkę, z której korzystał we wszystkich spotkaniach za swojej kadencji. Grali Dick Kooy, Aleksandar Atanasjiević, Filippo Lanza i Mateusz Bieniek, oraz Karol Kłos, genialni środkowi. Co ważne, gotowy był Lukas Vasina, który pojawił się w końcówce seta. Chociaż bełchatowianie nadawali rytm grze, to pod koniec stanęli. Katowiczanie grali setbola przy 21. punktach Skry. Na boisku pojawił się Vasina i zespół Gardiniego obronił trzy piłki setowe. 24. punkt dał bełchatowianom Kłos, który popisał się efektowną czapą. Niestety, później w grę defensywną gospodarzy wkradła się niedokładność. Przegrali 25:27.
Druga partia nie zaczęła się dobrze dla Skry. Dopiero po niesamowitej obronie Grzegorza Łomacza i świetnym ataku Kłosa spod siatki wyrównali na 9:9. Od tego momentu zespoły grały równo. Gardini wpuścił na boisko Wiktora Musiała, bo Aleksandar Atanasjiević nie spisywał się dobrze. Atakował tylko z 23 proc. skutecznością. Szkoda, bo wydawało się, że po genialnym meczu z Karlovarsko jest w świetnej formie. Katowice były lepsze, ale tym razem to przyjezdni zatrzymali się w końcówce partii. Vasina obił blok i było 23:23. Katowiczanie grali setbola po tym jak Jakub Szymański przebił się przez Łomacza. Potem przyjezdni zepsuli zagrywkę i zaatakowali w aut. Najwięcej punktów Skra zdobywała po błędach GKS-u. Ostatnią piłkę skończył Lanza. Zwycięzców się nie sądzi, a bełchatowianie wygrali seta.
W trzeciej partii było 9:9, gdy Bieniek zagrał asa. Od tego momentu to Skra wiodła prym. Musiał, tak jak Bieniek punktował z pola zagrywki, katowiczanie popełnili błąd przy kontrze i PGE Skra prowadziła trzema punktami. Bełchatowianie, w trudnym ustawieniu, z atakującym po lewej stronie stracili prowadzenie. Jak w każdym secie, pod koniec drużyny zafundowały nam pojedynek godny najlepszych westernów. Świetnie kończył Musiał. Atakujący sprawił, że kibice nie musieli martwić się o słabą dyspozycję Atanasijevicia. Niestety, katowiczanie zdobyli cztery punkty z rzędu. Skra waliła w blok, jak głową w mur. Przegrali seta po dwóch błędach. Nie zdobyli żadnego punktu, przy sześciu katowiczan.
Bełchatowianie próbowali doprowadzić do tie-breaka. Próbowali to dobre słowo. Chociaż zaczęli nieźle, to w połowie brakło im sił. Słabo działał blok gospodarzy. W kluczowym momencie stracili przez niego dwa punkty i katowiczanie wyrównali na 14:14. Kolegów z zespołu jak zwykle ratował Bieniek. Atakował świetnie, nic dziwnego, że Łomacz posyłał do niego najwięcej piłek. Na Skrę nałożona była maksymalna presja. Jeżeli przegraliby seta, po raz ósmy z rzędu nie wygraliby w lidze. To było widać, bo stres wiązał siatkarzom z Bełchatowa ręce. Zdobywali punkty po błędach GKS-u. Na prowadzenie Skrę wyprowadził Bieniek, bo kto inny. Sprytnym skrótem spod siatki oszukał przyjmujących gości. Nie było łatwo, ale Skra pierwsza miała setbola, którego grał Łomacz. Katowiczanie obronili i po raz trzeci w tym meczu potrzebne były przewagi. Katowiczanie podali tlen Skrze, bo przy własnym meczbolu zepsuli zagrywkę. Po bloku Łomacza, gospodarze mieli szansę doprowadzić do tie-breaka. Mieli w górze czwartego setbola. Skończył go Vasina.
W piątej partii bardziej zdeterminowani byli katowiczanie. Strony zmieniali po tym jak Quiroga ustrzelił Gruszczyńskiego. To siedemnasty tie-break Skry w sezonie. Nic dziwnego, że bełchatowianom zabrakło sił. Zdołali obronić pierwszego meczbola, przy drugim się nei udało. Zdobyli punkt, ale mimo, że matematyczne szanse nadal mają to pogrzebali swoje szanse na play-offy. Przegrali ósmy mecz w lidze z rzędu.
PGE Skra Bełchatów – GKS Katowice 2:3 (25:27, 26:24, 20:25, 29:27, 10:15)
PGE Skra Bełchatów: Łomacz, Kooy, Bieniek, Atanasijević, Kłos, Lanza, Gruszczyński (libero), oraz Musiał, Janus, Vasina