PGE Skra Bełchatów nie zagra w finale Pucharu CEV. Szkoda, bo rewanż z Modeną zagrała na wysokim poziomie.
PGE Skra Bełchatów o finał Pucharu CEV grała bez Mateusza Bieńka. Środkowy nabawił się infekcji. Zamiast niego zagrał Dawid Gunia. To jedyny ubytek bełchatowian. Andrea Gardini, posłał do boju najmocniejszy, możliwy skład. Żeby awansować do finału Skra musiała wygrać i nie stracić dwóch setów. Przed meczem pożegnano Konrada Piechockiego. Po 16 marca, architekt sukcesów Skry przestanie być prezesem najbardziej utytułowanego klubu w Polsce.
PGE Skra Bełchatów, zaczęła mecz lepiej. Prowadziła 7:2, świetnie w polu zagrywki spisywał się Gunia. Zespół z Bełchatowa utrzymywał przewagę, Włosi nie byli w stanie go dogonić. Było blisko, gdy zblizyli się na dwa punkty przy wyniku 16:14. Zadecydowała siatkarska jakość. Chociaż Adis Lagumdzija rozgrywał świetnie spotkanie, to Atanasijević skończył setbola. Bełchatowianie wygrali 25:22.
W drugiej partii, pojedynek był wyrównany. Po kontrze Filippo Lanzy, Skra wyszła na prowadzenie 13:11. Z Gunią w polu zagrywki, drużyna z Bełchatowa prowadziła trzema punktami. Imponował Dick Kooy i jego ataki z drugiej linii. Mógł je wykonywać dzięki doskonałej postawie Grzegorza Łomacza. Rozgrywający nareszcie był w formie. Po skończonej kontrze Erwina N’gapheta, Modena po raz pierwszy w meczu wyszła na prowadzenie 16:15. Włosi grali trudną, agresywną zagrywkę. Po tym jak Francuz obił blok, Włosi grali setbola. Pierwszego obronił Aleksandar Atanasijević. Przy drugim mylił się Gruszczyński. Modena wyrównała na 1:1.
Początek trzeciej, czyli kluczowej dla Skry partii był słaby. Dopiero po technicznym ataku Atanasijevicia drużyna z Bełchatowa zbliżyła się do Modeny na punkt. Niestety, Karol Kłos w następnej akcji zepsuł zagrywkę. To jeden z najbardziej równo grających zawodników Skry w tym sezonie. Po punktowej zagrywce Kooya, Skra wyszła na prowadzenie 12:11. Z Holendrem na zagrywce, zespół z Bełchatowa zdobył pięć punktów z rzędu. Lanza trafił ze skrzydła na 14:11. Po tej akcji, Holender zepsuł zagrywkę. To nic, bo Włosi nie mogli złapać rytmu. Po skończonej kiwce Kooya wyszli na pięcipunktowe prowadzenie. Po bloku Kłosa, Skra grała setbola. Serwował Grzegorz Łomacz. Bełchatowianie pomylili się przy kontrze, ale mieli jeszcze cztery piłki setowe. Przy następnej kontrze, przestrzelił Atanasijević. Na szczęście, Serb nie mylił się przy kolejnej. Skra wygrała. Czwarty, set miał być kluczowy dla bełchatowian. Gdyby wygrali, doprowadziliby do złotego seta.
W czwartej partii, po dwóch z rzędu skończonych atakach Kłosa, Skra wyrównała na 6:6. To były prawdziwe, siatkarskie fajerwerki. Niestety, bełchatowianie popełnili kilka, niewymuszonych błędów w polu zagrywki. Po błędzie Lanzy w przyjęciu, bełchatowianie przegrywali 8:15. Włocha zmienił Lukas Vasina. Czech postawił blok na 14:18, po którym trener Modeny wziął czas. Pomogło. Po tym jak Lagumdzija ustrzelił Kooya, Włosi grali setbola. Holedner skontrował w aut. Modena awansowała do finału. Szkoda, tym bardziej, że PGE Skra Bełchatów walczyła przez trzy sety. Chociaż Włosi mieli awans, do rozstrzygnięcia rywalizacji potrzebny był tie-break. W piątej partii zespoły zmieniały strony po punkcie Skry. Po bloku Guni, gospodarze prowadzili 11:9. Włosi nie dawali za wygraną. Na boisku pojawił się Wiktor Musiał, drugi atakujący Skry. Zagrał również Robert Milczarek, libero, który od przyszłego sezonu obejmie funkcję dyrektora sportowego. Po błędzie Modeny, Skra grała meczbola. Potrzebne były przewagi, bo Włosi obronili pierwszego. Wykorzystali dwie kolejne piłki. Skra przegrała 14:16.
PGE Skra Bełchatów – Modena 2:3 (25:22, 21:25, 25:21, 16:25, 14:16)