O tym, że Widzew jest jednym z najbardziej medialnych klubów w Polsce pisaliśmy już m.in. TUTAJ. W ostatnich dniach przedstawiciele łódzkiego klubu kilkukrotnie pojawiali się w ogólnopolskich mediach sportowych. Wywiadów udzielali m.in. Jordi Sanchez, Mateusz Żyro, Paweł Zieliński czy Janusz Niedźwiedź.
Na rozmowę z Przemysławem Iwańczykiem, która została opublikowana w „Piłce Nożnej” zgodził się natomiast prezes Widzewa. Dróżdż opowiedział m.in. o różnicach pomiędzy pracą w takich klubach jak Zagłębie Lubin i Górnik Polkowice, a w Widzewie.
– W Łodzi żyje się klubem siedem dni w tygodniu przez 24 godziny na dobę. Dla jej mieszkańców, ale też dla całego województwa, Widzew to styl życia, narkotyk, bez którego kibice nie umieją żyć. Nawet prezes jest osobą publiczną, właściwie nie było dnia, żeby ktoś z fanów nie poprosił o wspólne zdjęcie czy autograf – zdradził Dróżdż.
I dodał: – Różnica polega tez na tym, że w Łodzi ściśle współpracuję z właścicielem, konsultujemy ważne sprawy, ale mam dużo łatwiejsze pole manewru niż w Lubinie, bo rada nadzorcza nie ingeruje w kwestie zarządcze.
CZYTAJ TAKŻE >>> Widzew wygrał z Miedzią i jest wiceliderem!
W rozmowie z prezesem Widzew nie mogło zabraknąć także tematu konfliktu klubu z magistratem. Prezes Dróżdż podkreślił, że chciałby dogadać się z miejskimi urzędnikami, ale jednocześnie zaznacza, że nie zejdzie z obranej ścieżki.
– Klub powinien dogadać się z miastem, chociażby z tego powodu, że mamy olbrzymie problemy z infrastrukturą treningową. Sądzę, że w przyszłości to nastąpi, ale trzeba walczyć o pewne standardy i swoje dobre imię – powiedział Dróżdż.
– Kiedy zadzwoni ktoś z urzędu miasta, np. prezydent Zdanowska, i zaproponuje pojednawczą kolację, zakopiecie topór wojenny? – zapytał na koniec Iwańczyk.
– Idę na taką kolację i nawet zapłacę rachunek – odpowiedział prezes Widzewa Łódź.
CZYTAJ TAKŻE >>> Dlaczego Serafin Szota nie jedzie na mundial? [OCENY PIŁKARZY WIDZEWA]