Widzew Łódź Futsal przegrał we własnej hali z GI Malepszy Futsal Leszno 5:8. To druga z rzędu porażka widzewiaków.
Kibice, którzy wybrali się na pierwsze tegoroczne domowe spotkanie Widzewa nie mogli narzekać na brak emocji. Szkoda tylko, że nie były one dla RTS-u zbyt pozytywne. Łodzianie przegrali 5:8 i była to ich druga z rzędu porażka. Tempo gry od początku było wysokie. Czerwono-biało-czerwoni szybko stracili gola, ale i szybko wyrównali. Po chwili jednak goście znowu trafili do siatki łodzian. I to dwukrotnie. RTS złapał kontakt za sprawą Miłosza Krzempka, jednak zaledwie dwie minuty później na boisku zrobiło się niezwykle gorąco i to nie ze względu na wynik. Ostro sfaulowany został Jefferson Ortiz Moreno, a obie drużyny skoczyły sobie do gardeł. Efektem awantury była czerwona kartka dla Willego Maya, ale i żółte kartoniki dla kilku innych graczy i szkoleniowców obu ekip.
Gra ze stratą jednego gracza z pewnością nie była dla widzewiaków łatwa, jednak dali oni radę wyrównać. Odpowiedź gości ponownie była jednak błyskawiczna. W drugiej części gry zespół z Leszna był bardzo skuteczny i prowadził już 7:3. W końcówce fani zgromadzeni w Hali Parkowej mogli uwierzyć jeszcze w sensacyjny comeback. Po golu strzelili Kamil Kucharki i Daniel Krawczyk, dla którego było to 350. trafienie w Ekstraklasie. Ostatnie słowo należało jednak do przyjezdnych. Mecz zamknął minutę przed końcem Kolesnykov Oleksandr.
– Nie tak miało to wyglądać. Szybko straciliśmy bramkę, później było nam już bardzo ciężko. Strata Willego też nie pomogła – przyznał po zakończonym starciu “Krawiec”, który z pewnością nie tak wyobrażał sobie mecz, w którym strzelił jubileuszowego gola.
Porażka 5:8 nie pogorszyła jednak w znaczący sposób sytuacji Widzewa w tabeli. Łodzianie zajmują 7. pozycje i mają solidną przewagę nad drużynami spoza grupy play-off.