Marcin Broniszewski miał w Widzewie dać efekt nowej miotły. Miotła od razu się złamała.
W niedzielę Widzew – i inne drużyny Fortuna 1 Ligi – kończą rozgrywki. Dla łódzkiego klubu to sezon do zapomnienia. Drużyna zajmie najwyżej dziewiąte miejsce, najniżej – dwunaste. Które by nie było na koniec, to będzie to katastrofa, bo przecież miał być awans do PKO Ekstraklasy.
Wprowadzić Widzew do niej miał trener Enkeleid Dobi, ale został zwolniony po 24. kolejce. Widzew za jego kadencji grał słabo. Trudno było dopatrzeć się jakiegoś stylu tej drużyny. Jesień była fatalna, wiosną było już lepiej, ale decyzja o zwolnieniu Albańczyka da się zdecydowanie obronić. Tym bardziej, że trener był skonfliktowany z piłkarzami.
Zastąpił go jego asystent Marcin Broniszewski. Wracamy do tego, bo nowy trener Widzewa ma już za sobą dziewięć meczów, w którym samodzielnie prowadził zespół. To tyle samo spotkań, w ilu wiosną drużynę prowadził Dobi. To idealny moment, by sprawdzić, który z nich był lepszy.
Albańczyk lepszy
Widzew Albańczyka z dziewięciu meczów wygrał cztery, cztery zremisował i jeden przegrał. Zdobył więc 16 punktów. Jak wygląda bilans Broniszewskiego, który miał odmienić drużynę? Jedna wygrana, pięć remisów i trzy porażki. Tylko 8 punktów, czyli połowę tego, co wywalczył jego poprzednik. Średnia punktów Dobiego to 1,78 punktu na mecz, Broniszewskiego – 0,89. I chyba nie ma w tym przypadku, bo mniej więcej takie średnie obaj mieli w swoich poprzednich klubach. Średnia Albańczyka z całego sezonu w Widzewie, bo przecież prowadził go w sumie w 26 spotkaniach, jest trochę niższa – 1,46. Wiosną się jednak poprawił.
Nie chcemy udowadniać, że zwolnienie Dobiego było błędem. Statystyki pokazują jednak, że błędem było zatrudnienie Broniszewskiego. Może inny trener pociągnąłby Widzew w górę, wywalczył awans, temu się to zupełnie nie udało. Albańczyk zostawił zespół na siódmym miejscu ze stratą dwóch punktów do strefy barażowej. Kolejkę wcześniej mógł nawet do niej wejść, ale przegrał zdecydowanie z Zagłębiem Sosnowiec.
Po 9 meczach od wodzą Broniszewskiego Widzew jest na jedenastym miejscu, a do szóstego miejsca traci już aż 10 punktów. Wszystko się więc posypało. Gdyby jeszcze było widać, że nowy trener buduje coś na przyszły sezon, że wprowadza młodych piłkarzy. Tak się jednak nie dzieje. Dopiero w ostatniej kolejce Broniszewski wpuścił w końcówce drugiej połowy dwóch młodych piłkarzy z Akademii Widzewa. Zdecydował się na to dopiero, gdy nie mogło zagrać kilku zawodników z kadry pierwszego zespołu i pod presją kibiców. Z uporem maniaka wystawia też np. Pawła Tomczyka, który kompletnie zawodzi, a trzyma na ławce Karola Czubaka. Gdy w końcu dał szansę temu drugiemu, ten zdobył gola.
Na korzyść Dobiego wypada też statystyka dotycząca goli. W 9 meczach wiosny Widzew zdobył ich 9, a stracił 6. Pod dowództwem jego następcy zespół strzelił tylko 6 bramek i dał sobie strzelić 11. Wygląda to więc fatalnie.
Na korzyść Broniszewskiego może przemawiać jedynie fakt, że jego zespół dłużej utrzymuje się przy piłce – 52 procent gry przy 48 procentach u Dobiego. To jednak zmiana minimalna, niezauważalna gołym okiem, kompletnie bez znaczenia.
Broniszewski blisko Muchińskiego
Obecny trener łódzkiej drużyny to już dziesiąty szkoleniowiec po reaktywacji. Najgorszą średnią miał Tomasz Muchiński, który prowadził Widzew w sześciu meczach – 0,8. Drugim najgorszym trenerem jest właśnie Broniszewski (0,89), który jest gorszy nawet od Jacka Paszulewicz (1). Jeśli w niedzielę czerwono-biało-czerwoni przegrają z Odrą Opole, to Broniszewski zrówna się z Muchińskim.
W XXI wieku najgorszą średnią ma Rafał Pawlak, który dwukrotnie był trenerem łódzkiej drużyny. Najpierw miał średnią 0,54 punktu na mecz, a za drugim razem – 0,2.
Podsumowując jednak ten sezon – Widzewowi trafili się dwaj trenerzy – jeden słaby, a drugi fatalny.