W rewanżowym meczu półfinału Pucharu CEV PGE Skra Bełchatów przegrała na wyjeździe 1:3 z francuskim VB Tours i odpadła na ostatniej prostej z rywalizacji o cenne europejskie trofeum.
Przed środowym meczem bełchatowianie byli w minimalnie lepszej sytuacji. Pierwszy mecz wygrali 3:2, więc w rewanżu, nawet w przypadku porażki 2:3 mogli o losach awansu przesądzić w złotym secie. Z pięciu możliwych wyników końcowych meczu, tylko dwa premiowały grą w kolejnej rundzie Francuzów – 3:0 i 3:1. Gospodarze nie zamierzali jednak czekać z rozstrzygnięciem rywalizacji na dodatkową partię i od razu ruszyli na rywala z całym swoim całkiem sporym arsenałem ofensywnym.
Przewaga VB zaczynała się już w polu serwisowym, a przekładała na kolejne elementy gry. Lider francuskiej ekstraklasy znacznie lepiej niż odrzuceni od siatki zawodnicy PGE Skry radził sobie również w ataku i przez dwie pierwsze partie prowadził grę, mądrze neutralizując wszystkie atuty przeciwnika. Bełchatowianie szybko znaleźli się więc w niezwykle trudnym położeniu. Przegrywając 0:2 nie mogli już sobie pozwolić na kolejne straty.
I przez chwilę mogło się nawet wydawać, że więcej do nich nie dopuszczą. Jak to często w siatkówce bywa, zwycięzca dwóch pierwszych setów poczuł się zbyt pewnie, co wykorzystali przyjezdni, wygrywając kolejną partię. W czwartej również długo mieli inicjatywę, ale VB Tours w decydującym momencie wybudziło się z letargu, odzyskało rezon i wygrało kluczową odsłonę, a w konsekwencji cały mecz 3:1.
Tak wyraźna porażka sprawiła, że PGE Skra Bełchatów niespełnione wciąż marzenie o zdobyciu europejskiego pucharu odłożyć musi przynajmniej na kolejny rok. Wielokrotny medalista Ligi Mistrzów i Klubowych Mistrzostw Świata, drugi raz w historii doszedł do półfinału Pucharu CEV (wcześniej w 2014 roku).
Szkoda straconej szansy, bo oba mecze z VB Tours pokazały, że jest to rywal w zasięgu, a w finale czekało już słabsze z drugiej pary Vero Volley Monza, które skorzystało z dyskwalifikacji z powodu rosyjskiej agresji na Ukrainę Zenita Kazań. Trudno zakładać, żeby Skra była w starciu z Włochami faworytem, ale ci pierwszy mecz z Rosjanami przegrali u siebie 1:3, więc byłby to na pewno łatwiejszy rywal. To już jednak tylko dywagacje, a mecze decydujące o tym, kto sięgnie po trofeum, drużyna Slobodana Kovaca zobaczy niestety tylko w telewizji.
Skład PGE Skry Bełchatów: Milad Ebadipour, Mateusz Bieniek, Aleksandar Atanasijević, Dick Kooy, Karol Kłos, Grzegorz Łomacz, Kacper Piechocki (libero) oraz Damian Schulz, Mikołaj Sawicki, Robert Taht, MIhajlo Mitić.