Widzew wrócił do gry po trzech tygodniach przerwy i nie zachwycił. Chociaż można się było tego spodziewać, bo do dyspozycji trenera Dobiego nie byli wszyscy piłkarze. W wyjściowym składzie zabrakło m.in. Mateusza Możdżenia, Krystiana Nowaka i Marcina Robaka, czyli zawodników, którzy do tej pory stanowili kręgosłup zespołu.
Brak tych zawodników był widoczny gołym okiem. Przez pierwsze 10 minut widzewiacy zostali kompletnie zdominowani przez swoich rywali. Miedź niemal nie schodziła z połowy Widzewa. Gospodarze po każdej stracie atakowali widzewiaków pressingiem. Przewaga Miedzi nie przełożyła się jednak na tworzenie groźnych sytuacji.
Później wreszcie nieco otrząsnął się Widzew. Z niezłej strony pokazywał się debiutujący w Fortuna 1 Lidze w barwach Widzewa Robert Prochownik, który kilka razy udanie rozpoczynał groźne akcje Widzewa, ale w ogólnym rozrachunku niewiele z tego wynikało.
Obie ekipy były anemiczne i nie potrafiły wymienić kilku dobrych mocnych podań po murawie. Kiedy już jakimś piłkarze znajdowali się w niezłej sytuacji do zdobycia gola, to wykończenie wołało o pomstę do nieba.
W pierwszej połowie nie oglądaliśmy żadnego(!) celnego strzału. To świadczy o poziomie dzisiejszego widowiska.
Druga część gry rozpoczęła się dobrze dla łódzkiego zespołu. W 47 minucie oko w oko z Grobelnym stanął Fundambu, ale strzelił prosto w bramkarza Miedzi. Młody piłkarz Widzewa miał czego żałować, bo po słabych 45 minutach goście mieli okazję, by bardzo szybko po przerwie wyjść na prowadzenie.
Później znowu na boisku nie działo się nic wartego odnotowania. Trener Dobi szukał sposobu, by podnieść poziom gry swojego zespołu. Na murawie pojawili się m.in. Filip Becht, Dominik Kun i Mateusz Możdżeń.
W końcówce to Miedź miała optyczną przewagę, ale gola zdobyli widzewiacy. Szybką kontrę łódzkiej ekipy zapoczątkował Kun, który prostopadle podał do Kosakiewicza. Ten dośrodkował na dalszy słupek, a akcję udanie zamknął Filip Becht, który strzałem z woleja pokonał Grobelnego.
Chwilę później doskonałą okazję stworzył sobie Dominik Kun, ale piłka po jego strzale trafiła w słupek.
Kiedy wydawało się, że Widzew wywiezie z Legnicy komplet punktów, w ostatniej akcji w tym spotkaniu gospodarze zdołali wyrównać. Piłkę do siatki Widzewa wpakował Nemanja Mijusković, który wykorzystał ogromne zamieszanie w polu karnym gości.
Widać było, jak wielki wpływ na postawę łódzkiej ekipy miała 3-tygodniowa przerwa. W Widzewie brakowało dokładności. Mecz oglądało się bardzo ciężko, ale trzeba mieć nadzieję, że w następnych tygodniach Widzew złapie odpowiedni rytm i kolejne występy czerwono-biało-czerwonych będą wyglądały zdecydowanie lepiej.
Miedź Legnica – Widzew Łódź 1:1 (0:0)
0:1 – Filip Becht (83’)
1:1 – Nemanja Mijusković (90′)
fot. Marian Zubrzycki