Porażka Orła Łódź, której po ósmym biegu nic nie zapowiadało. Zawiódł najbardziej doświadczony łódzki żużlowiec.
Orzeł Łódź grał o drugie zwycięstwo z rzędu. Pierwsze, w sprzyjających warunkach. Najpierw, dosyć nieoczekiwanie łódzcy żużlowcy przegrali przed własną publicznością z Gdańskiem. Później w meczu śmierci pokonali Ostrów. Ściganie zakończono po ośmiu biegach, bo stan toru zagrażał życiu zawodników. Poznaliśmy także termin kolejnego spotkania Orła w Łodzi. Z Falubazem Zielona-Góra zmierzą się 28 maja, w niedzielę, o 14:00.
Po siedmiu biegach w meczu z ROW-em Rybnik Orzeł wygrywał 23:19. W doskonałej formie był Niels Kristen Iversen i Jakub Jamróg.
Nerwowo zrobiło się po dziewiątym biegu. Łodzianie trwonili przewagę i w końcu po dziesiątej gonitwie stracili prowadzenie. Pomylił się Mateusz Dul, który drugi wiraż pokonał środkiem. Do mety dojechał ostatni, za swoim klubowym kolegą Iversenem. Orzeł przegrywał 29:31. Co gorsza w 12. wyścigu Mateusz Tonder mógł uratować łodzian, ale dał się wyprzedzić Matejowi Zagarowi. Biegu nie dokończył Aleksander Grygolec i zrobiło się nerwowo, bo łodzianie przegrywali sześcioma punktami. Odrobili cztery w następnym wyścigu. Chociaż było gorąco, bo Patrick Hansen atakował Tomasza Gapińskiego zbyt agresywnie. Na szczęście łodzianin zdołał go wyprzedzić, a bieg wygrał Iversen. Łodzianie zmarnowali szansę. Nie dość, że przedostatniego wyścigu nie ukończył Tonder, to jeszcze na metę ostatni dojechał Gapiński. To dziwne, bo prowadził przez pierwsze okrążenie. Orzeł przegrał mecz, w którym wszystko szło po jego myśli. Na pocieszenie Iversen wygrał ostatni wyścig i zmniejszył różnicę do sześciu punktów. Dzięki niej w rewanżu łodzianie mają szansą na dodatkowy punkt.
ROW Rybnik – Orzeł Łódź 48:42