Ale co wtedy zrobić z prawdziwymi legendami? Jak ich określać, żeby pokazać, jak wiele dzieli tych legendarnych “na wyrost” z prawdziwie legendarnymi? Bo skoro legendami Widzewa są już Daniel Mąka czy Mateusz Michalski (mieli dedykowane szaliki), to jak nazwać Piotra Szarpaka, Daniela Bogusza, Sławomira Gulę czy Marcina Zająca, nie mówiąc już o Józefie Młynarczyku, Zbigniewie Bońku, Marku Koniarku, Tomaszu Łapińskim i wielu, wielu innych. Podobnie jest w ŁKS-ie, gdzie legendą stał się już sympatyczny skądinąd Maksymilian Rozwandowicz czy Maciej Dąbrowski, którym bardzo dużo brakuje do Marka Chojnackiego, Witolda Bendkowskiego, Jacka Ziobera i Jana Tomaszewskiego.
To nie jest zarzut do wymienionych wyżej dzisiejszych “legend”, bo niektórzy – jak sądzę i mam nadzieję – czują się trochę zażenowani czytając i słuchając peanów na wyrost. Kibice (do nich zaliczam też część dziennikarzy-kibiców nadużywających wielkich słow) spragnieni bliskiego obcowania z legendami, nie zdają sobie sprawy, że robią im krzywdę, gdyż weryfikacja legendarności przychodzi bardzo szybko i jest bolesna dla bohaterów i drużyn.
Zastanawiałem się niedawno, z czego wynikała kolejna niemoc Widzewa w rundzie wiosennej. Może właśnie z przedwczesnego kreowania bohaterów, którzy od nadmiaru pochlebstw stracili kontakt z ziemą. Po bardzo udanej rundzie jesiennej czytałem w mediach społecznościowych i na stronach kibicowskich, że trener Janusz Niedźwiedź zasłużył co najmniej na pracę w reprezentacji Polski zamiast Czesława Michniewicza, a razem z nim powinno do niej trafić kilku zawodników. Podobna euforia panowała w sezonie 2019/2020. Obie sytuacje skończyły się awansami w marnym stylu. czy nie jest tak, że ci podrzucani do góry szkoleniowcy i zawodnicy za bardzo uwierzyli, że są już poza zasięgiem rywali? To tylko hipoteza, ale oba przypadki są bardzo trudne do wytłumaczenia, a podobieństw jest mnóstwo.
Podobnie było w ŁKS-ie po spadku z ekstraklasy. Wspaniała jesienna seria drużyny pod wodzą Wojciecha Stawowego wzbudziła euforię, ale w konsekwencji zmniejszyła zaangażowanie i sezon zakończył się katastrofą, której skutki przy al. Unii odczuwane są do dzisiaj.
Piłkarska Łódź tęskni za sukcesami Widzewa i ŁKS-u. Za szybkie kreowanie legend nie pomoże jednak w odzyskaniu blasku, a jak pokazuje doświadczenie z ostatnich kilku sezonów, może poważnie zaszkodzić. Dlatego apeluję o umiar, bo ciszej jedziesz, dalej będziesz…
1 Comment
Masz absolutną rację