Kiedy ktoś robi coś opieszale i – nie oszukujmy się – w pośpiechu, błagalnie patrząc na umykający czas, wtedy podsumowujemy jego zachowanie dosadnie: robisz wszystko na ostatnią chwilę! W życiu takich momentów jest bez liku i byłbym głupcem gdybym sugerował, że w sporcie tak się nie da. Da się. Czasem do rozstrzygnięcia, prowadzonego za rękę przez ponoć ślepy los, dochodzi w ostatniej chwili. Sędzia już nabiera powietrza w płuca, by zagwizdać po raz ostatni a tu… Trrrach!!! Dzieje się…
Nie można zatem sportowcowi zarzucić, że niepotrzebnie czekał z tym do samego końca. Napchani euforią, jak kaczka kukurydzą, często nawet nie dostrzegamy, że stało się to tuż przed. Na tym bowiem polega urok sportu. Jego niepowtarzalność. No bo jak można mieć do piłkarza pretensje, że oddał strzał w ostatnim możliwym momencie. Zarzucać koszykarzowi, że trafił tuż przed syreną, kolarzowi, że finiszował dopiero na ostatnim metrze. To tak jakbym zarzucał kawalerowi, że oświadczył się Pani swego serca na sam koniec tak ważnej dla niego randki.
Dziś niejeden z tych, wtedy zarumienionych z emocji młodych mężczyzn, pluje sobie w brodę, mówiąc inaczej to by teraz wyglądało, gdybym spóźnił się wtedy na spotkanie, lub wrócił do domu zamiast padać na kolana. Więcej rozwagi zakochani… za każdą przepiękną kiedyś panią stoi ślepy los i jej mamusia, czyli teściowa. Stare mongolskie powiedzenie jest chyba najlepszym podsumowaniem pokręconych życiowych losów: wybierając muła i żonę obejrzyj najpierw jurtę i przyszłą teściową. Ba, gdyby to jeszcze zapewniało sukces ? A swoją drogą nie radzę zaprzyjaźnionego Mongoła pytać o cytowane powiedzenie. Jest ono wymyślone przez mnie na poczekaniu , czyli na ostatnią chwilę.
Zawróćmy jednak do brzegu, bo wartki nurt myślenia daleko nas od niego odepchnął. Dramaty ostatnich minut. Widzew w końcówce nie usypia, lecz każe otworzyć szeroko oczy. Tyle się dzieje! W I lidze łodzianie mają także nie byle jakiego naśladowcę. Ruch Chorzów powoli przyzwyczaja swoich kibiców, że wszystko, co miłe, dzieje się w końcówkach meczów. Jakie to łódzkie, w doliczonym czasie gry. W poprzedniej kolejce „niebiescy” pokonali Chrobrego Głogów, zdobywając gola w 8. (!!!) minucie doliczonego czasu gry i to z rzutu karnego! W ostatniej zbawcą okazał się wprowadzony z ławki rezerwowych Łukasz Janoszka, syn słynnego „Ecika” czyli Mariana. Kiedyś tato Łukasza rozbawił mnie do łez, wyprowadzając drużynę Ruch Radzionków na mecz z ŁKS-em przez starą halę. „Kaj my som?” – pytali swego kapitana koledzy, a „Ecik” ze spokojem odpowiadał: „Ein moment… links… kameraden links!” I jak tu nie uczyć się języków?
Widzewiacy, podobnie jak Ruch, robią wszystko, by nie odstawać od kolegów. Prześledźmy ich dokonania w kategorii: „na ostatnią chwilę”. I tu niespodzianka, łodzianie też mają się czym pochwalić. W 13 spotkaniach, gdy na boisku byli czerwono-biało-czerwon, gole padały w końcówkach meczu. Na wyjeździe w Białymstoku w 84. minucie trafił Sanchez, w Poznaniu w meczu z „Zielonymi” popisał się w 90. minucie Patryk Lipski. W starciu z Lechem na wyjeździe gospodarze dominowali w końcówce: do siatki Widzewa wcelowali w 80. minucie Amaral i w 81. Ishak. W meczu „łódzkich kontrataków” w Mielcu pokazali się w ostatnich minutach Kun w 82., i Sypek w 87. W Gliwicach w zwycięskim starciu z Piastem do bramki gospodarzy trafił po fenomenalnej akcji Hansen, a potem skuteczny był pod naszą bramką tak dobrze znany w Łodzi Ameyaw. W Kielcach błysnął formą Mato Milos, a było to w 90. minucie.
Prześledźmy to, co działo się na łódzkim stadionie. W starciu z Lechią Gdańsk dobił nas w 86. minucie, po znakomitej, indywidualnej akcji Flavio Paixao. W przegranej konfrontacji z Legią ratował nasz honor w ostatniej minucie Patryk Lipski. Nie będziemy miło wspominać meczu z Wisłą Płock, tym bardziej, że w 90. minucie do siatki z karnego trafił Davo. Wygraliśmy jednak 2:1.W kolejnym niezbyt udanym meczu z Radomiakiem skontrował nas na 1:3 w 90. minucie Machado. Jakby tego było mało, w pojedynku z Pogonią najpierw dla gości trafił w 86. minucie Zahović, a 4 minuty później zrewanżował się Martin Kreuzriegler. W 90. minucie niedawno rozegranego spotkania z Jagiellonią w ostatniej chwili trafił do własnej bramki wspomniany już Kreuzriegler, a ostatni mecz ze Śląskiem zapamiętamy dzięki golowi na 20 sekund przed końcem doliczonego czasu gry. Norman Hansen ukarał Janusza Niedźwiedzia za to, że tak rzadko patrzył na ławkę rezerwowych. Ukarał w najlepszy możliwy sposób, trafiając po uderzeniu głową. I jak tu nie wierzyć w syndrom ostatnich minut? Nie ma wyjścia – trzeba i tyle! Nie traćmy ducha, czyli spirytu panowie. Wszystko się może zdarzyć. W ostatniej chwili.
Podobno także ten felieton jest pisany na kolanie, czyli na ostatnią chwilę. Trudno, chwilo trwaj jesteś piękna!
Dariusz Postolski, dziennikarz, komentator sportowy, ekspert Radia Łódź
Dariusz PostolskiFortuna 1 LigaPKO EkstraklasapublicystykaRuch ChorzówWidzew Łódź