W pierwszym składzie Widzewa na mecz ze Stalą Mielec znalazł się tylko jeden piłkarz pozyskany latem. Inni – po wejściu na boisko – został bohaterem.
Widzew sprowadził latem sześciu nowych zawodników: Jakuba Łukowskiego, Hilarego Gonga, Kreshnika Hajriziego, Marcela Krajewskiego, Samuela Kozlovskiego oraz Huberta Sobola. Do kadry dołączył także Jakub Sypek, ale trudno uznać go za nowego piłkarza. 23-latek wrócił po prostu z wypożyczenia do Lechii Gdańsk. Już sam fakt, że został w Widzewie (jego kontrakt ważny jest jeszcze przez rok), a do tego wywalczył miejsce w kadrze, to duża niespodzianka. A to, że przeciwko Stali zagrał od początku to już pewna sensacja.
Skupmy się jednak na piłkarzach zupełnie nowych w Widzewie. W pierwszym składzie wyszedł Samuel Kozlovsky, który w kadrze zastąpił sprzedanego do Szwajcarii Andrejsa Ciganiksa. Słowak wygrał rywalizację o miejsce po lewej stronie obrony z Luisem da Silvą. Początek miał bardzo nerwowy. W ciągu 10 minut popełnił dwa dość wyraźne błędy. Po jednym z nich Stal miała bardzo dobrą okazję, by wyjść na prowadzenie.
Później było już lepiej, Kozlovsky do końca meczu grał solidnie, próbował pomóc kolegom w ofensywie, ale nie przełożyło się to na bramkowe sytuacje. Ogólnie jednak aż 88 procent podań Słowaka było celnych. Wygrał trzy z czterech pojedynków w powietrzu i jedyny w powietrzu.
W 62. minucie na boisku zameldowali się Łukowski oraz Gong. Zaimponował ten pierwszy. Zaraz po wejściu wystawił piłkę Imadowi Rondiciowi i ten trafił do siatki, chociaż po chwili okazało się, że był na pozycji spalonej. Niedługo potem Łukowski strzelił pięknego gola. Był aktywny do końca meczu, imponował formę.
Taki gol w debiucie 😍
— Widzew Łódź (@RTS_Widzew_Lodz) July 23, 2024
Czekamy na więcej 😎 pic.twitter.com/MMMjbVbfEQ
Gong był mniej efektowny, ale był bliski asysty. Nigeryjczyk wyłożył piłkę Franowi Alvarezowi, ale ten w dobrej pozycji strzelił zbyt słabo.
Łukowski miał 80-procentową celność podań, wygrał cztery z dziewięciu pojedynków. Z kolei Gong podawał tylko celnie. Wszystkie siedem zagrań do kolegów trafiały do nich.
W 89. minucie w Widzewie zadebiutował Sobol. Sprawiał wrażenie zagubionego, ale grał zbyt krótko, by go ocenić. Przegrywał z rywalami w powietrzu (trzy z trzech pojedynków), nie miał okazji do strzału.
W ogóle na boisko nie wszedł Krajewski, ale nic dziwnego, bo naprawdę dobrze wypadł Lirim Kastrati, obecnie chyba pewniak do gry na prawej obronie.
Oczywiście na prawdziwą ocenę nowych widzewiaków trzeba poczekać, co najmniej pięć meczów, a może i całą rundę.