W meczu z mistrzem Polski, ŁKS mógł, a nawet powinien zdobyć przynajmniej dwie bramki. Niestety, Kay Tejan miał inne zdanie na ten temat.
Jak zawsze świetny. Widać, że pracuje nad grą nogami, bo to po jego dokładnych podaniach, ełkaesiacy dwa razy zaczynali groźną kontrę. Chociaż strzałów do obrony nie miał wielu, bo w światło bramki Raków uderzył tylko raz. Niestety celnie.
W ofensywie, najgroźniejszy zawodnik ŁKS-u. Chociaż boczni obrońcy Rakowa nie ułatwiali mu zadania zagrał z dużą determinacją. To on oddawał najlepsze strzały.
Hiszpan i Kay Tejan są winni porażki ŁKS-u. Monslave znowu nie przypilnował piłkarza rywali wbiegającego w pole karne. Szkoda, bo Marcin Flis, po słabym spotkaniu z Wartą zagrał naprawdę porządnie. Była okazja, by zachować drugie w sezonie czyste konto.
Tak jak pisaliśmy zrehabilitował się za mecz z Wartą. W defensywie nie szukał dziwnych rozwiązań, tylko gdy trzeba było, to wybijał po autach. Mógł strzelić gola, ale miał wielkiego pecha, bo piłkę z linii bramkowej wybił obrońca Rakowa.
Jeden z lepszych meczów Dankowskiego w ekstraklasie. Nareszcie robi to co potrafi najlepiej – dośrodkowuje w pełnym sprincie.
Bez zmian. On nadal gra solidnie i zostawia na boisku dużo zdrowia.
Mówi się, że jeżeli defensywnego pomocnika nie widać, to znaczy, że wykonuje dobrą robotę. I chyba rzeczywiście tak było, bo środkiem Raków nie tworzył sobie groźnych sytuacji. Prawie w ogóle ich sobie nie tworzył…
Ruszył w drugiej połowie, gdy ruszył cały zespół. W pierwszej próbował trochę prostopadłych podań i pewnie miałby asystę, gdyby jego koledzy nie mieli aż takich problemów z finalizacją.
Chyba nie spodziewał się, że będzie miał tyle miejsca na prawej stronie boiska. Szkoda, że nie zrobił z niego użytku.
Finalizacja do poprawy, ale to nie on najbardziej zawiódł.
Tak nie można. Rozumiemy wszystko, że to piłkarz z podwórka, który chciałby grać dla Jamajki, bo tam jest więcej luzu. No, ale nie. Cztery DOSKONAŁE sytuacje, dwie po błędach bramkarza i ani jednego gola. Jeszcze gdyby miał pecha… Przy każdej sytuacji zrobił coś nie tak jak powinien. A to uderzył w bramkarza, a to kopnął za lekko….
Ocena wyjściowa, bo chociaż jego występ nie dał ŁKS-owi punktów, na pewno nie osłabił ambitnie grającej drużyny.
Tak jak Ramirez, ale wreszcie zagrał bardziej przebojowo i nie bał się strzelać z dystansu.
Ambicji mu nie brakuje, ale ciągle liczymy na “coś ekstra”.
Wejście smoka. Mecz został przedłużony o 12 minut, a Jurić na poczqtku doliczonego czasu gry osłabił drużynę, bo został ukarany czerwoną kartką.