Po jesieni Widzew jest na trzecim miejscu w PKO Ekstraklasie i dorobił się nowych gwiazd drużyny i całej ligi, To Henrich Ravas i Jordi Sanchez. Prezesi Widzewa przyznają, że są zapytania o tych piłkarzy z innych klubów, ale nie ma konkretnej oferty. Słowak już zdążył jednak przyznać, że nigdzie się nie wybiera i chce dalej grać w Widzewie.
A co z Jordim? Z hiszpańskim napastnikiem rozmawiali dziennikarze Radia Widzew. Piłkarz mówił m.in. o swoich pierwszych miesiącach w polskiej lidze, o powrocie do treningów już w najbliższy poniedziałek i o kłopocie z kostką, jaki miał na koniec rundy. Porównał też PKO Ekstraklasę i trzeci poziom rozgrywkowy w Hiszpanii, na którym grał (Albacete Balompie) przed przejściem do Łodzi. – Poziom jest podobny, ale takie drużyny jak Lech Poznań, Raków Częstochowa i Legia Warszawa mogłyby konkurować w Primera Division – stwierdził.
Prowadzący audycję pytali go też m.in. o Łódź, kontakty z Bożidarem Czorbadżijskim, który jest jego najlepszym kolegą w drużynie, o jesienne mecze, a także o liczbę goli, która go zadowoli na koniec sezonu. Hiszpan powiedział, że chciałby, by było ich więcej niż 10.
Oczywiście padły też pytania o ewentualne odejście z Widzewa. – Naprawdę nic nie wiem. Byłem na wakacjach w innej części świata. Mój agent nic mi nie przekazywał. Teraz się relaksuję i naprawdę nic na ten temat nie wiem – zapewnił.
Czego Jordi życzy sobie w nowym roku? Oczywiście zdrowia. – Chce też strzelić jak najwięcej goli. Nie mogę się już doczekać startu rozgrywek i gry na pełnym stadionie Widzewa – zakończył.