Już dziś premiera pierwszego odcinka serialu pt. „Widzew. Razem Tworzymy Siłę”. Możliwość zobaczenia codziennej pracy z innej perspektywy sprawia, że niektórzy piłkarze nieco zmieniają postrzeganie Widzewa. Tak jest na przykład w przypadku Jordiego Sancheza.
Bartosz Jankowski: Na początek zapytam o wrażenia po dwóch pierwszych odcinkach serialu, które miałeś okazję już obejrzeć. Podobały ci się?
Jordi Sanchez: O tak. Pierwsze odcinki pokazują najlepsze momenty tego sezonu dla Widzewa, więc bardzo przyjemnie mi się je oglądało.
Tak się składa, że najlepsze momenty Widzewa są ściśle powiązane z twoimi dobrymi występami.
W większości faktycznie tak jest. To były pierwsze miesiące sezonu. Grałem w pierwszej jedenastce, praktycznie wszystkie mecze po 90 minut. Byłem pewny siebie i swoich umiejętności, bo szło mi naprawdę świetnie.
Mieliście okazję zobaczyć ten serial jeszcze wcześniej? Wprowadzić jakieś poprawki i go zautoryzować?
Nie, nie. Nic z tych rzeczy. Widziałem go w kinie pierwszy raz i naprawdę nie na wyrost są porównania do serialu o Manchesterze City, choć oczywiście wiadomo, że to produkcja na mniejszą skalę i z mniejszym budżetem. Chłopaki z Canal+ zrobili naprawdę świetną robotę. Kibice będą mieli okazję zobaczyć naszą codzienność. To na pewno będzie dla nich bardzo interesujące.
CZYTAJ TAKŻE >>> Widzew sięgnie po pomocnika z Bułgarii?
Dla piłkarzy i trenerów to okazja, by zobaczyć swoje zachowania z innej perspektywy. Czy to może być dla was cenna lekcja, która pomoże zrozumieć, jak funkcjonujecie na co dzień?
Muszę przyznać, że gdy zobaczyłem naszego rzecznika prasowego (Marcina Tarocińskiego – przyp. red), który na początku serialu wspomina proces odbudowy klubu i któremu w pewnym momencie łamie się głos, to tak – zdecydowanie to będzie dla wielu cenna lekcja. Sam chcę w tym miejscu przeprosić wiele osób za swoje nastawienie i zachowanie, które nie było fair. Dzisiaj już wiem, jak wiele pracy włożono w to, by Widzew był w tym miejscu, w którym się znajduje. Klub ciągle się rozwija, a ja muszę to zrozumieć. Na początku nie do końca byłem tego świadomy, oczekiwałem wielu rzeczy na wyższym poziomie profesjonalizmu, co wyrażałem na różne sposoby. Robiłem to jednak tylko w dobrej wierze, a nie by zaszkodzić klubowi.
Masz na myśli wywiad w „Przeglądzie Sportowym” o twoich pierwszych dniach w klubie?
Tak, ale nie tylko to. Było też kilka wpisów w mediach społecznościowych. To nie było fair. Teraz już wiem, ile wysiłku musieli włożyć pracownicy, prezesi i kibice, by Widzew wrócił na swoje miejsce. Myślę, że warto też podkreślić rolę piłkarzy i trenerów. Zespół awansował do ekstraklasy i wywalczył utrzymanie, czyli zrealizował postawiony przed nim cel. Faktycznie zimą mogliśmy marzyć o czymś więcej, ale nie zapominajmy, że w tym sezonie przede wszystkim mieliśmy zająć miejsce gwarantujące utrzymanie. I to zrobiliśmy.
CZYTAJ TAKŻE >>> Trener Widzewa o produkcji CANAL+: „Zobaczycie prawdziwe życie klubu”