Trzy z rzędu porażki, trzy kolejne w Sercu Łodzi – gorzej być niestety nie mogło. A początek roku będzie ekstremalnie trudny.
Widzewskie wiosny od lat są bardzo słabe. W poprzednim sezonie drużyna Janusza Niedźwiedzia długo nie mogła przypieczętować utrzymania w PKO Ekstraklasie. Udało się to dopiero na cztery kolejki przed końcem ligi po wygranej z Miedzią Legnica. Rok wcześniej kibice drżeli o awans. Udało się w ostatnim meczu rozgrywek po zwycięstwie z Podbeskidziem Bielsko-Biała. W przeszłości też bywało podobnie, choćby przy okazji awansu do Fortuna 1 Ligi i pamiętnej porażki ze Zniczem Pruszków.
Wspomniane sezony miały jeszcze jedną cechę wspólną – bardzo udane były rundy jesienne. Widzew gromadził w nich sporą liczbę punktów, co było zaliczką przed rewanżami.
Teraz, po ostatnim w tym roku meczu, niestety jest znacznie gorzej. Łódzka drużyna ma tylko 22 punkty po 19 meczach. A kilka zespołów, które są za Widzewem, mają mniej rozegranych spotkań. Pisząc w skrócie – nie jest dobrze.
CZYTAJ TEŻ: Bramkarz i nastolatek nie zawiedli [OCENY WIDZEWA]
Rok temu czerwono-biało-czerwoni idąc na zimowe urlopy mieli na koncie 29 punktów, czyli o siedem więcej, ale rozegrali dwa mecze mniej, bo siedemnaście. Po zimie dwa razy zremisowali. Po dziewiętnastu kolejkach mieli więc 31 punktów. Teraz – przypomnijmy – Widzew ma 22. Różnica jest więc spora. Potrzeba bardzo dobrej wiosny, by się utrzymać.
Koniec roku był dla zespołu z Serca Łodzi fatalny. Od meczu z Lechem Poznań, który wydawał się przełomowy – bo można było mieć nadzieję, że Widzew wszedł na wyższy poziom – było już bardzo źle. Zespół Daniela Myśliwca przegrał w lidze z Radomiakiem 0:3, z Puszczą Niepołomice 0:1 i teraz z Pogonią Szczecin 1:2. Trzy mecze, trzy porażki i bilans goli 1-6. W dodatku przegrana z Pogonią w sobotę była trzecią kolejną w Sercu Łodzi. Kibice na to nie zasłużyli.
Porażki nie były niestety przypadkowe, bo przecież i takie czasem się zdarzają. Z Radomiakiem i Puszczą Widzew był bezradny, albo wszystko wychodziło rywalom – tak było w pojedynku z ekipą z Radomia, albo łodzianie nie zrobili prawie nic, by wygrać – tak było z Puszczą.
Z Pogonią Widzew prowadził, ale nic to nie znaczy. Przed meczem Myśliwiec pytany o pierwszy mecz z drużyną ze Szczecina, mówił, że trzeba zagrać inaczej, niż wtedy. Bo wtedy Widzew też prowadził i dał się zepchnąć do defensywy, co okazało się zabójcze. Pogoń strzeliła dwa gole i wygrała 2:1. Szkoleniowiec Widzewa mówił też o tym, że trzeba trzymać rywali na ich połowie. W obu przypadkach było w sobotę inaczej. Po zdobyciu gola widzewiacy się cofnęli, a właściwie dali się zepchnąć rywalom i gra toczyła się głównie na połowie gospodarzy. Efektem tego były dwie bramki. Byłoby ich więcej, gdyby nie znów świetny w bramce Henrich Ravas.
Zwycięstwo gości ze Szczecina nie było przypadkowe, zasłużyli na nie. Przewyższali widzewiaków kulturą gry, jakością, lepszym wyszkoleniem technicznym, ale też momentami szybkością. To była po prostu lepsza drużyna. Widzew nie zasłużył nawet na remis. Trudno się z tym pogodzić, bo przecież po zmianie trenera drużyna miała wejść na wyższy poziom. Tak się nie stało.
Wiosna będzie bardzo trudna. Meczów będzie mniej, bo dwa rewanże zostały już rozegrane – Widzew ma w nich zero punktów. A nowy rok ekipa Myśliwca zacznie 2024 rok meczem z wiceliderem Jagiellonią Białystok. Potem wcale nie będzie łatwiej, bo w terminarzu są zawsze bardzo trudne derby i to na terenie rywala. Potem Górnik Zabrze i dwa mecze wagi najcięższej, bo z idącym na mistrza Śląskiem Wrocław, a potem z Legią Warszawa. Widzew będzie miał ekstremalnie trudny początek roku. Myśliwiec nie patrzy w tabelę w trakcie sezonu, ale chyba będzie musiał, bo każdy punkt może okazać się decydujący.
Dwie poprzednie wiosny były dla Widzewa bardzo trudne. Ale zapowiada się na to, że trudno to dopiero będzie.