Dmitro jest moim rówieśnikiem. Po wybuchu wojny, młody dziennikarz został w Kijowie. W stolicy organizuje pomoc humanitarną dla ofiar rosyjskiej agresji. Chociaż w jego kraju codziennie giną ludzie, znalazł chwilę, żeby ze mną porozmawiać.
Jak wyglądało twoje życie przed wojną?
Dmitro Lisowskij: Przed wojną pracowałem w największej telewizji sportowej na Ukrainie, Footbal 1. Pokazywaliśmy ukraińską ligę, mecze drużyny narodowej, europejskie puchary. Zajmowałem się newsami, wywiadami z piłkarzami, przygotowywałem meczowe statystyki. Kilka dni przed rozpoczęciem wojny przygotowywaliśmy ciekawy materiał o nowym selekcjonerze Ołeksandrze Petrakowie.
W lutym wybuchła wojna. Co w trakcie konfliktu może robić dziennikarz sportowy?
– Kiedy to wszystko się zaczęło ja i moi koledzy nie wiedzieliśmy co mamy robić. Na mecz nie pójdziesz, newsów nie ma, bo liga nie gra. Jestem mieszkańcem Kijowa. W pierwszych dniach agresji, nasze miasto i okolice cierpiały najmocniej. W Hostomlu, gdzie znajduje się lotnisko, Rosjanie miel swoją bazę.
Jak odnalazłeś się w nowej rzeczywistości?
– Prezydent Zełeński powiedział, że nasz kraj jest w stanie wojny i dorośli mężczyźni mają w nim pozostać. Nie chcieliśmy czekać i patrzeć jak sytuacja się rozwija. Zaczęliśmy organizować pomoc. W chwilach kiedy rosyjskie bomby spadają na stadiony przestajesz myśleć o sporcie. W pierwszym tygodniu potrzebowaliśmy ludzi, bo trwała ewakuacja Kijowa. Brakowało benzyny, autobusów… Rozpoczęła się ewakuacja Buczy i miasteczek ościennych. Zaczęliśmy organizować potrzebne dobra. Pierwsze dni były niezwykle trudne, ale zbudowaliśmy ogromną siatkę wolontariuszy. W naszych autobusach, na zachodnie części Ukrainy i do Polski wyjechało prawie 50 tysięcy osób. Organizowaliśmy też jedzenie, którego zaczęło brakować w Sumy i Charkowie. Rosjanie, w Buczy rozdawali chleb, a potem rozstrzeliwali osoby, które po niego przyszły.
Polacy mogą jakoś pomóc?
– Poznałem kilkudziesięciu kierowców z Polski. Nie tylko przewożą nasze kobiety i dzieci na bezpieczne tereny, ale również przywożą do nas niezbędne rzeczy. Dostarczają nam leki i środki potrzebne życia. Sam przekazałem jedną z rodzin – matkę z dziećmi, do mojego zaufanego, polskiego kierowcy. Polacy już pomagają. Ciągle brakuje nam busów. Rosjanie ostrzeliwują nasze środki masowego transportu, bo chcą pozbyć się Ukraińców. Wiem, że łodzianie sfinansowali nam ambulans, który pomaga w okupowanych regionach. Potrzebujemy krwi, bo codziennie tracimy naszych ludzi. Polska była krajem, który jako pierwszy włączył się w pomoc naszym uchodźcom. Przyjęli do domów nasze kobiety i dzieci. Pomagali przetransportować je do innych krajów. Jestem wdzięczny, że codziennie nagłaśniacie naszą tragedię. Wierzę, że to pomoże nam wygrać wojnę. Polacy to nasi bracia, pomogli nam kiedy inni nie chcieli.
Co z ukraińskim sportem? Wasza liga była bardzo mocna…
– W tym momencie nie wiemy, co będzie dalej. Ten sezon nie będzie miał mistrza. Zachowamy drużyny na pozycjach, na których były przed wybuchem wojny. W takim układzie, w lidze mistrzów zagra Szachtar Donieck. Przygotowujemy się na powrót do ligowych rozgrywek, ale to nie jest łatwe. Wielu piłkarzy wyjechało do innych krajów. Kiedy skończy się wojna, musimy wiedzieć, jak przekazać im, że w naszym kraju jest bezpiecznie. Niektórzy będą potrzebowali nowych kontraktów. Staramy się ratować nasz sport jak tylko możemy. Mimo, że trwa wojna, a moi rodacy są mordowani, wiem, że niedługo nasze kluby wrócą. Po prostu musimy czekać.
Polacy jako pierwsi chcieli wykluczenia rosyjskich i białoruskich sportowców z europejskich rozgrywek. Co o tym sądzisz?
– Kiedy Rosjanie mordują nasze rodziny i okupują nasze domy, dobrze wiedzieć, że za zachodnią granicą żyją nasi bracia. Nawet jeżeli rosyjski rząd mówi, że Ukraina nie jest w Europie, nie przejmuję się tym. Dla mnie, wsparcie, które od was otrzymujemy jest bardzo ważne. Przez ostatnie 200 lat nie było na świecie takiej sytuacji, że jedno państwo było w stanie przyjąć cztery miliony obywateli z innego kraju. Jesteśmy wam wdzięczni za każdy gest solidarności.
Czy sportu i polityki nie należy łączyć?
– Tak jak mówiłeś. Polacy jako pierwsi zaapelowali o usunięcie białoruskich i rosyjskich sportowców z zawodów. Niektórym wydaje się, że to mało znaczący gest, a dla nas to bardzo ważne. Putin nie myśli o naszych życiach, rodzinach, dzieciach. Dlaczego Europa ma myśleć o jego sportowcach? Oni mordują naszych ojców i matki. Te drużyny nie powinny grać w żadnych rozgrywkach. Życie i wolność powinny być najważniejsze dla każdego z nas. Skoro oni wspierają śmierć i zniewolenie, nie ma dla nich miejsca w sporcie. Ich drużyny finansowane są z krwawych pieniędzy. Zawodnikom Zenitu pensje wypłaca Gazprom, który finansuje działania wojenne Rosjan w moim kraju. Do każdego rosyjskiego żołnierza, Gazprom dokłada 200 dolarów. Ich sportowcy nie myślą o życiu, wolności. Powtarzają propagandę, która sprzyja mordowaniu nas. Zajmują stanowisko Kremla. Dla nich, to że straciliśmy nasze życia jest normalne. Chociaż wielu próbuje nam wmówić, że sport nie powinien być mieszany z wojną to nieprawda. Białoruscy i rosyjscy sportowcy wypłaty dostają za naszą śmierć.
Z Dmitro Lisowskim rozmawiał Filip Kijewski