

Widzew i Legia w tym sezonie rozczarowują. Bardzo łatwo obie drużyny mogą jednak polepszyć humory swoich kibiców. Wygrana w klasyku polskiej ekstraklasy smakuje bowiem wybornie.
W tym sezonie Widzew i Legia mają ze sobą sporo wspólnego. Te dwie wielkie firmy słabo spisują się w tym sezonie. Rozczarowanie jest podobne, bo w obu klubach celowali znacznie wyżej. Legia zawsze chce walczyć o tytuł, a Widzew – po zmianie właściciela i ogromnych nakładach na transfery – chce do czołówki. Widzew i Legia są sąsiadami w tabeli, ale nie tak jak w latach 90-tych na pierwszych dwóch miejscach, ale poniżej środka tabeli. Przed kolejką nr 14 łódzki zespół zajmuje 13. miejsce, warszawski jest o dwie lokaty wyżej. Obie mają jednak po 16 punktów.
W obu klubach jego szefowie wykonują nerwowe ruchy. Widzewiaków prowadzi już trzeci trener, w Legii zaraz też zapewne tak będzie. Po czwartkowej porażce w 1/16 finału STS Pucharu Polski pracę stracił Edward Iordanescu. Rumuna na razie zastąpił jego asystent Inaki Astiz, ale w Legii szukają kogoś na stałe. Żeljko Sopić, Patryk Czubak, Igor Jovićević – skądś to znamy.
Oba zespoły mają za sobą bardzo podobne mecze w pucharze. Widzew po dogrywce wygrał jednak z Zagłębiem. To było w środę. A dzień później Legia też grała 120 minut, ale odpadła po porażce z Pogonią. Piłkarze ze stolicy grali więc dwie godziny dzień później. Zdaniem trenera Widzewa nie ma to jednak znaczenia.
Legia na wyjazdach w tym sezonie radzi sobie słabo. Z sześciu meczów wygrała zaledwie jeden, a aż cztery przegrała. W całym sezonie Wojskowi strzelili zaledwie 14 goli (Widzew 20). Trudno określić, kto w Legii jest w dobrej formie, kogo trzeba obawiać się najbardziej. Najlepszym strzelcem zespołu jest Mileta Rajović, ale zdobył ledwie 3 bramki. W Widzewie po pięć trafień mają Sebastian Bergier oraz Fran Alvarez.
W łódzkim zespole na pewno nie zagra Marcel Krajewski, który pauzuje za kartki (plus ma kontuzję), u rywala pod znakiem zapytania pozostają występy Rafała Augustyniaka oraz Noaha Weisshaupta i Artura Jędrzejczyka.
O miejsce w bramce walczą Maciej Kikolski i Veljko Ilić. W lidze ostatnio grał ten pierwszy, którego Widzew kupił latem właśnie z Legii. W pucharze bronił Serb i wydaje się, że wygrał tę rywalizację i to on w niedzielny wieczór stanie między słupkami.
W teorii miejsce Krajewskiego na prawej obronie mógłby zająć Peter Therkildsen, ale Duńczyk zawalił mecz z Motorem Lublin, w którym miał udział przy trzech straconych golach i chyba na razie nie podniesie się z ławki. Trzeba się więc spodziewać, że na bok defensywy przejdzie Stelios Andreou, a w środku Mateusz Żyro zagra obok Ricardo Visusa. Na lewej stronie powinniśmy zobaczyć Diona Gallapeniego.
Do składu wróci na pewno Juljan Shehu. W środku pomocy obok niego biegać będą zapewne Alvarez i jego rodak Lindon Selahi. Postawa duetu Shehu-Alvarez może być kluczowa. Ostatnio byli w dołku, ale pojedynek z Legią to idealny moment, by wrócić do gry na swoim wysokim poziomie.
Ostatnio znów słabo spisują się skrzydła Widzewa, ale i tak Samuel Akere i Mariusz Fornalczyk powinni wyjść od początku. Na szpicy powinien grać Bergier. W pucharowym spotkaniu szansę dostał Andi Zeqiri, ale nie wykorzystał jej.
W XXI wieku Widzewa niemal tylko przegrywał z Legią. Udało się wygrać raz, po 24 latach i licznik bije od nowa. Dwa ostatnie mecze znów wygrali legioniści. Czas więc na kolejne przełamanie. Tym bardziej że w Sercu Łodzi drużynę wspierać ma komplet kibiców. Fanów Legii nie będzie z uwagi na karę. Oby więc czerwono-biało-czerwona armia poprowadziła piłkarzy do zwycięstwa. Legia nie imponuje formą i ma problemy, więc trzeba walczyć o pełną pulę. Na pewno nie trzeba bać się bardziej utytułowanego rywala. To zespół do pokonania.
Widzew Łódź – Legia Warszawa, niedziela, godzina 20.15.