Wyjątkowy mecz dla zawodnika, który w PGE GiEK Skrze Bełchatów spędził 13 lat.
W sobotę o 14:34 PGE GiEK Skra Bełchatów zagra z Asseco Reosvią. Kiedyś te spotkania decydowały o mistrzowie Polski. Mimo, że ani bełchatowianie, ani drużyna z Rzeszowa nie są faworytami do złotego medalu PlusLigi, ich ligowy mecz będzie wyjątkowy. Po raz pierwszy Karol Kłos zagra przeciwko drużynie, w której spędził 13 lat.
Przed sezonem środkowy reprezentacji Polski zamienił PGE GiEK Skrę Bełchatów na Resovię.
– Kiedyś to była święta wojna i doskonale to pamiętam. Oba zespoły grały na najwyższym poziomie. Każdy mecz to był kawał widowiska. Gdy zaczynałem w Skrze, wówczas jeszcze nie grałem, ale oglądałem to z ławki. Zawsze miło przyjeżdżało się do Rzeszowa, bo hala pękała w szwach, a fantastyczny doping na Podpromiu jest zawsze. Pamiętam, jak ciężko tu się grało, oj bardzo… Były srogie porażki, ale też pamiętam też kilka zwycięstw. Nastroje były więc różne – powiedział Kłos w rozmowie z oficjalną stroną PlusLigi (tutaj).
Jego była drużyna zawodzi, chociaż w ostatniej kolejce wlała nadzieję w serca fanów. Po serii siedmiu meczów, w których podopieczni Andrei Gardiniego nie zdobyli trzech punktów, w bardzo dobrym stylu pokonali Projekt Warszawa.
– Śledzę co się tam dzieje, ale poczekajmy. Może Bełchatów będzie takim Robin Hoodem, który będzie zabierał bogatym, a rozdawał biednym? Na razie mają jakieś swoje problemy jeśli chodzi o grę. Jeśli chodzi o klub ,to z tego co słyszałem wyszli na prostą i to bardzo cieszy, bo to dobry, solidny klub z bogatą historią. Dobrze, że jest w PlusLidze i się trzyma. Czas powinien działać na ich korzyść. Na razie trudny początek sezonu mają. Szkoda bo po tych wszystkich problemach i perturbacjach, już abstrahując o różnych tematów jakby wiele rzeczy tam złych się działo wyszli na prostą, a sportowo jednak trochę brakuje. Może potrzebują jeszcze czasu i się odbiją – dodał Kłos.