W meczu z Lechem Poznań bramkarz Widzewa miał widoczne problemy z urazem nogi. Co z jego zdrowiem?
Na inaugurację ligi w nowym roku Widzew przegrał w piątek z Lechem Poznań 1:4. Słabo spisali się niemal wszyscy widzewiacy, wśród nich był także Gikiewicz. Co prawda bramkarz łodzian obronił w bardzo ładnym stylu strzał z dystansu, a także wygrał pojedynek sam na sam z Alfonso Sousą, to przynajmniej jeden gol – ten pierwszy – idzie też na jego konto. Trudno zresztą wysoko ocenić bramkarza, gdy aż cztery razy wyjmuje piłkę z siatki.
CZYTAJ TEŻ: Rafał Gikiewicz zapisał się już w historii Widzewa
To, co rzuciło się w oczy podczas piątkowego meczu, to także kłopoty Gikiewicza z urazem. 37-latek w pewnym momencie położył się wręcz na murawie. Później jego kłopoty z nogą też były widoczne. Ale grał do końca. Klub nie informował, co się dzieje.
Od razu przypomniały się problemy Gikiewicza na jesieni. Bo już wtedy miał kłopoty ze stawem kolanowym. Mówiło się wręcz o tym, że po ostatnim meczu w 2024 roku ze Stalą Mielec, piłkarz przejdzie zabieg. Nic takiego się nie wydarzyło. Plotkowano nawet, że Giki nie kładzie się na stół operacyjny, bo do końca jego kontraktu pozostało już tylko pół roku. Teraz gdy bramkarz ma nową umowę, może czas na podreperowanie zdrowia?
Wygląda na to, że póki co nie ma takiej potrzeby, a kłopoty Gikiewicza z meczu z Lechem nie mają związku ze stawem kolanowym. Podczas jednego ze starć z rywalem, ten nadepnął mu na łydkę. To bolesny, ale niegroźny uraz. Bramkarz Widzewa ma wielkie sińca na nodze, ale z Cracovią na pewno zagra.