Jeśli ŁKS nie pokonał Wisły Kraków, to na 99% nie wygra w tym sezonie. Mecz z zespołem Krakowa piłkarze trenera Stawowego przegrali na własne życzenie, bo tracili gole w w wyjątkowo głupi sposób.
Piątkowe spotkanie doskonale rozpoczęło się dla ŁKS-u, bo już w 9. minucie wynik spotkania otworzył Pirulo. Hiszpański pomocnik zmylił Macieja Sadloka i płaskim strzałem prawą nogą(!) pokonał bramkarza Wisły. Po raz pierwszy od dawien dawna na twarzy trenera Stawowego pojawił się niewielki uśmiech.
Kilka minut później uśmiech na twarzy szkoleniowca ŁKS-u mógł wyraźnie szerszy. Bardzo aktywny dziś Pirulo ponownie stanął przed doskonałą szansą na zdobycie gola. Tym razem Hiszpan ograł Janickiego, ale przegrał pojedynek sam na sam z Mateuszem Lisem.
Na murawie było sporo wolnego miejsca między formacjami obu ekip, ale mimo to mecz nie obfitował w wiele sytuacji podbramkowych. Obie ekipy dość sporo faulowały i grały chaotycznie.
We wszystko co dobre w dzisiejszym meczu dla ŁKS-u zamieszany był Pirulo. Lewonożny piłkarz był o krok od asysty pod koniec pierwszej połowy, kiedy to sprytnie zagrał do Grzesika, ale aktywny obrońca Łódzkiego Klubu Sportowego fatalnie przestrzelił w doskonalej sytuacji.
Kiedy wydawało się, że ŁKS zejdzie na przerwę prowadząc 1:0, fatalny błąd popełnił Jan Grzesik, który źle wyrzucił piłkę z autu na własnej połowie. Futbolówkę przechwycił Chuca, który podał do niepilnowanego Turgemana, ten minął Malarza i strzelił na 1:1. Chwilę później sędzia zakończył pierwszą połowę.
W przerwie obawialiśmy się, że gol do szatni może źle podziałać na piłkarzy ŁKS-u i tak też się stało.
Już w 52. minucie Wisła Kraków wyszła na prowadzenie, a winnym takiego stanu rzeczy był Janek Sobociński, który w juniorski sposób sfaulował w polu karnym Turgemana. Sędzia podyktował rzut karny, a jedenastkę na gola zamienił sam poszkodowany.
Kolejny rzut karny wiślacy otrzymali 12 minut później. Otrzymali, bo wydawało się, że Rozwandowicz czysto przepchnął Niepsuja. Sędzia był innego zdania i goście stanęli przed szansą, by „zabić” mecz. Tym razem jednak górą w pojedynku z Boguskim okazał się Malarz, dzięki czemu ŁKS wciąż był w grze. Świetna postawa kapitana łódzkiej ekipy na niewiele się zdała.
Przybici ełkaesiacy stracili polot i wiarę, którymi emanowali od początku dzisiejszego meczu. Utrata gola w ostatniej akcji pierwszej połowy podcięła skrzydła gospodarzom. Druga połowa w wykonaniu ŁKS-u była już bardzo słaba i łodzianie, chociaż na własne życzenie, to zasłużenie przegrali kolejne spotkanie w PKO Ekstraklasie.
Takie błędy na tym poziomie po prostu nie mogą się przytrafiać.
ŁKS – Wisła Kraków 1:2 (1:1)
1:0 – Pirulo (9.)
1:1 – Turgeman (45+2.)
1:2 – Turgeman (52. – kar.)
ŁKS: Malarz – Wolski, Sobociński (70. Dominguez), Moros Gracia, Grzesik, Ratajczyk, Rozwandowicz, Srnić, Trąbka (81. Sajdak), Pirulo, Corral (70. Sekulski)
Wisła: Lis – Niepsuj, Klemenz, Janicki, Sadlok, Basha, Kuveljić, Boguski, Chuca (46. Wojtkowski), Hołownia (70. Buksa), Turgeman (77. Tupta)
fot. Marian Zubrzycki