Na pewno to nie tak, że coś wydarzyło się w treningu albo na poziomie mojej relacji z trenerem. Nic z tych rzeczy – zapewnia Kristoffer Normann Hansen, który wspomina swoją grę i odejście z Widzewa.
Norweg nie jest piłkarzem Widzewa już od 25 sierpnia. W drużynie nie chciał go ówczesny trener Janusz Niedźwiedź (który sam niedługo potem stracił pracę), a osoby odpowiedzialne za sport w klubie i zarząd Widzewa, zgodziły się na rozwiązanie kontraktu z piłkarzem. To był duży błąd, co okazało się niedługo potem.
Norman Hansen został bowiem graczem Jagiellonii Białystok, gdzie gra bardzo dobrze. Norweg zdobywa gole, asystuje, a Jaga jest wiceliderem PKO Ekstraklasy.
Teraz norweski piłkarz udzielił wywiadu portalowi Weszło.com, w którym oczywiście zapytano go o Widzewa, m.in. o to, że po okresie przygotowań trener Niedźwiedź nazwał zawodnika MVP letniego okresu przygotowawczego. – Tak, powiedział to po obozie. Nie wiem, czy byłem najlepszy w drużynie, ale czułem się naprawdę dobrze. Za niedługo okazało się, że nie gram – wspomina Normann Hansen. Norweg zaczął sezon na ławce, potem pięć razy był na trybunach. – Uznałem, że czas odejść. Chciałem coś zmienić. Próbowałem znaleźć wyjście z tej sytuacji. Zakomunikowałem to klubowi. Potrzebowałem miejsca, w którym miałbym większe szanse na grę.
CZYTAJ TEŻ: Piękne słowa Normanna Hansena o Widzewie i jego kibicach
Piłkarz wspomina, że był wtedy bardzo sfrustrowany. – Trenowałem na sto procent. Chciałem wygrywać. Zostawałem po treningach. Czułem się bardzo dobrze. Czy byłem najlepszy w zespole? Może to prawda, nie wiem. Nawet to nie zmieniło jednak faktu, że nie grałem zbyt dużo. To nie była tylko kwestia obozu przygotowawczego. Wyglądałem dobrze na treningach przez cały poprzedni sezon. I szans było niewiele. To trochę frustrowało. Widzisz, że ci idzie, a nie grasz. Pokazujesz się podczas obozu, nie dostajesz zaufania. To trwało cały rok. Wiedziałem, że odejście będzie dobrym ruchem. Także dla Widzewa, bo co klubowi po piłkarzu, który nie gra? – pyta.
Dziennikarz Jakub Białek zapytał też o relację piłkarza z Niedźwiedziem. Ten zapewnia, że nic się między nimi złego nie wydarzyło. Pytany, dlaczego trener na niego nie stawiał, odpowiedział: – Nie chcę tego komentować. Wolę mówić o sobie i o tym, jak ja czułem się w Widzewie. W pewnym momencie miałem najwyższy współczynnik bramek na minutę w całej Ekstraklasie. Czułem się sfrustrowany, że nie dostaję więcej minut. Ale szczerze: to rzeczy, o których ja nie chcę już myśleć, choć rozumiem, że ludzie chcą poznać kulisy. Pytają: dlaczego on odszedł? Na pewno to nie tak, że coś wydarzyło się w treningu albo na poziomie mojej relacji z trenerem. Nic z tych rzeczy. Czasem to są po prostu decyzje szkoleniowca, który bardziej ufa innym piłkarzom. W kadrze masz prawie trzydzieści osób, a do wyjściowego składu łapie się jedenastu. Dla mnie osobiście to jedyny powód, dla którego odszedłem: nie grałem. Tylko tyle i aż tyle.
Normann Hansen zapewnił, że jego relacje z trenerem były profesjonalne. – Nie walczyliśmy ze sobą. Nie wydarzyło się między nami nic zdrożnego. Nie zrobisz z tego wielkiego nagłówka. Czasem trener po prostu stawia na innych piłkarzy i nie ma w tym nic personalnego. Dawałem z siebie wszystko na każdym treningu. Miałem pozytywną energię. Codziennie zostawałem na siłowni po treningach – opowiada.
Piłkarz twierdzi też, że nie chce niczego udowadniać Widzewowi. – Moja motywacja pochodzi z zupełnie innego miejsca. Nie nakręcam się negatywami, tym, że muszę coś komuś pokazać. To głupoty. Zamknąłem ten rozdział, gdy opuściłem Widzew. Nie jest dobrze patrzeć w przeszłość, zarażać się złą energią. Skupiam się na obecnej drużynie. Gram dla siebie. Szczerze nie myślę nic o Widzewie i nie czerpię motywacji z tego, że tam było źle. Nie myślę też o byłym trenerze albo jak kibice reagują. Mogę powiedzieć, że kibice w Widzewie to top. Dostawałem od nich dużo wiadomości – powiedział.
Cały wywiad można przeczytać tutaj.