Czerwona kartka już w 14 minucie to nieczęsty widok na piłkarskich boiskach. Niestety we wtorek taką karę otrzymał Krystian Nowak, który musiał bardzo szybko opuścić murawę. – To moja pierwsza czerwona kartka w życiu, dlatego dziwnie się z tym czuję – mówił obrońca Widzewa.
Krystian Nowak już na początku meczu z Zagłębiem popełnił dwa błędy, które skutkowały dwiema żółtymi kartkami. W efekcie Nowak, mimo głośnego sprzeciwu kibiców, musiał opuścić boisko.
– To moja pierwsza czerwona kartka w życiu, dlatego dziwnie się z tym czuję. Na pewno jestem zawiedziony, bo zejście w 14. minucie nie było korzystne dla drużyny, która musiała grać cały mecz w osłabieniu. Żałuję, że nie pomogłem kolegom, bo grając w pełnym składzie byłoby im łatwiej. Zespołowi należy się szacunek za to, co zrobił w dziesięciu na boisku, a ja im bardzo dziękuję, że wyszarpali ten remis. Mam nadzieję, że ta czerwona kartka będzie jednocześnie pierwszą i ostatnią – mówił stoper Widzewa Łódź, Krystian Nowak w audycji “Widzewski Poranek”.
I dodał: – Na pewno było w tym trochę pecha, bo to nie były żadne brutalne ataki, raczej faule taktyczne. Tak naprawdę przy pierwszej kartce chciałem uciekać od zawodnika, bo spodziewałem się, że mogę dostać żółtą kartkę, ale niestety zawodnik wbiegł w moje nogi. Co do drugiej sytuacji, ciężko jest mi ją na spokojnie ocenić. Szarpaliśmy się podczas wyrzutu z autu i wydawało mi się, że ta odległość od bramki jest spora, dlatego nie sądziłem, że dostanę drugą żółtą kartkę.
Za pokazanie czerwonej kartki piłkarzowi gospodarzy oberwało się sędziemu, który miał bardzo trudne zadanie. Musiał sobie radzić nie tylko z piłkarzami obu ekip, którzy tego dnia byli nastawieni bardzo bojowo, ale także z ogromną presją i wulgarnymi okrzykami kierowanymi z trybun w jego kierunku.
Tymczasem powtórki pokazały, że obie kartki dla Krystiana Nowaka były słuszne.