Ofensywna gra i poprawa skuteczności – to pierwsze rzeczy, jakie w Widzewie zapowiadał nowy trener. Trudno się jednak o to nie martwić.
W poprzednim sezonie Widzew miał naprawdę duże problemy ze zdobywaniem goli. Można chyba śmiało twierdzić, że właśnie z powodu słabej gry ofensywnej przegrał walkę o awans do PKO Ekstraklasy. Na koniec rozgrywek drużyna zajęła dopiero dziewiąte miejsce. W 34 meczach Widzew strzelił tylko 30 bramek, więc nie miał nawet średniej jednego gola na spotkanie. Gorsze od drużyny z al. Piłsudskiego 138 w tym elemencie były tylko GKS Bełchatów i Resovia.
Oczywiście na górze klasyfikacji strzelców ligi próżno szukać widzewskich napastników. Najlepszy był Marcin Robak, który wiosną zdobył tylko jedną bramkę i to z karnego. Sezon zakończył z 7 golami na koncie. Inni napastnicy byli jeszcze słabsi – Karol Czubak i Paweł Tomczyk mieli po dwa trafienia.
Bramek nie zdobywali też ofensywni pomocnicy. Ci, którzy grali najwięcej, czyli Dominik Kun i Mateusz Michalski też nie grzeszyli skutecznością. Ten pierwszy zakończył sezon z jednym trafieniem, drugi z czterema. Tyle samo zdobył Patryk Mucha.
W nowy sezon Widzew wejdzie z nowym trenerem, ale pierwsza jedenastka złożona najpewniej będzie z piłkarzy, którzy w drużynie są od dawna. Po prostu Widzew ma kłopoty kadrowe, głównie z powodu kontuzji i chorób. Niestety brakuje ofensywnych piłkarzy. Latem sprowadzono Karola Danielaka, czyli skrzydłowego, oraz Bartosza Guzdka i Kacpra Karaska do pierwszej linii. Juliusz Letniowski, czyli ofensywny pomocnik, wciąż nie jest w 100 procentach gotowy. Gdy do tego dołożymy fakt, że poważną kontuzję leczy Karol Czubak, to trudno być spokojnym o to, że Widzew poprawi ofensywę i zacznie strzelać więcej goli. A już na pierwszej konferencji prasowej o konieczności naprawy tego jakże ważnego elementu gry mówił trener Janusz Niedźwiedź.
Oczywiście może być tak, że strzelby nagle wystrzelą i zaczną strzelać seryjnie, jak karabiny maszynowe. Paweł Tomczyk, który wiosną miał dramatyczną serię bez gola, zapowiadał po zakończeniu sezonu, że w nowych rozgrywkach się to zmieni. „To nie był dobry sezon. To nie był nawet słaby sezon. Ale gorszy czas już za mną. Gol w ostatniej kolejce to zapowiedź kilkunastu w następnych rozgrywkach. Ja to wiem. Zrobię wszystko, by spełnić oczekiwania i pomóc w awansie” – napisał w mediach społecznościowych. Wierzymy, że tak będzie, ale… jednak mamy wątpliwości.
W teorii trudno też liczyć na Guzdka. 18-latek wiosną w trzecioligowym Ruchu Chorzów nie zdobył żadnego gola, a w całym sezonie ustrzelił 6 bramek dla (też trzecioligowego) Rekordu Bielsko-Biała. Raz strzelił hat-tricka, ale to był jedyny przypadek, kiedy zaimponował strzelecką formą.
Jest jeszcze Karasek, który w środę podpisał kontrakt z Widzewem. On też może grać w ataku. To też jednak nie jest typ bramkostrzelnego piłkarza. W Unii Skierniewice, w trzeciej lidze, zdobył w 33 spotkaniach tylko pięć bramek.
Z napastników w kadrze łodzian pozostaje jeszcze Przemysław Kita, ale jego powrót do gry jeszcze tak szybko nie nastąpi. Poza tym Kita owszem napędzał ofensywną grę Widzewa, ale to też nie jest napastnik, który zdobywa gole seryjnie. Tylko raz w swoje karierze – w Olimpii Grudziądz – strzelił więcej niż 10 bramek.
W klubie póki co liczą na Tomczyka i na poprawę skuteczności pomocników, ale gołym okiem widać, że drużyna bardzo potrzebuje ofensywnych piłkarzy, najlepiej właśnie do pierwszej linii. W klubie oczywiście szukają takiego gracza, ale czasu jest coraz mniej. Liga startuje już za półtora tygodnia. Trudno więc nie martwić się o strzelanie goli dla Widzewa.