Wystarczyło kilka tygodni, by Mereville Fundambu stał się ulubieńcem kibiców Widzewa. Jego świetna postawa doprowadziła do tego, że klub z al. Piłsudskiego postanowił wesprzeć pierwszy klub Kongijczyka.
Mereville Fundambu został piłkarzem Widzewa latem tego roku i w każdym meczu wyróżniał się na tle swoich kolegów z zespołu. Co ciekawe, 20-latek nie trafiłby do Łodzi, gdyby nie wytrwałość Krzysztofa Stanowskiego i Dominika Ebebenge.
– To chyba jedna z największych przygód w moim życiu. Wraz z Dominikiem Ebebenge w grudniu 2018 roku uznaliśmy, że sprowadzimy z Konga, jednego z najbiedniejszych krajów świata, wyróżniającego się zawodnika. Była to droga przez mękę, ponieważ z Konga piłkarze w zasadzie nie wyjeżdżają – opowiada Stanowski. – Pamiętam momenty, gdy kupowaliśmy dwóm zawodnikom bilety na samolot, ale celnicy nie wpuszczali ich na pokład, bo ci chłopcy nie mieli pieniędzy na łapówkę. W pewnym momencie się zniechęciliśmy, ale uznaliśmy, że gdybyśmy nie ponawiali tych prób, to zabralibyśmy tym chłopakom jedyne marzenie jakie mają.
Chociaż ciężko to sobie wyobrazić, to Mereville Fundambu przez 18 lat nie chodził do szkoły. Żył bez dostępu do bieżącej wody i prądu.
– Dzisiaj Mereville jest w Widzewie Łódź i jest szczęśliwy. Nie boi się już jeździć windą, umie jeździć ruchomymi schodami i wie, do czego służą wszystkie przyrządy, z którymi nie miał do czynienia. Bardzo szybko nadrobił cywilizacyjne braki – mówił Stanowski w materiale, który możecie zobaczyć TUTAJ.
Teraz, wykorzystując popularność Fundambu w Łodzi, Widzew postanowił zorganizować bardzo ciekawą akcję. Klub przekaże sprzęt treningowy poprzedniego sponsora technicznego, Jomy lokalnemu zespołowi Iseka, którego Mereville jest wychowankiem.
To jednak nie koniec. Jak poinformował na Twitterze Krzysztof Stanowski, przed piątkowym meczem z GKS Jastrzębie pod stadionem ma odbyć się zbiórka rzeczy (ubrań, sprzętów czy zabawek), które wysłane zostaną do Kinszasy, a za transport zapłaci sam Fundambu.
– Musimy tylko przygotować logistykę (gdyby ktoś dysponował dostawczakiem…) – zakończył swój wpis Stanowski, ale znając kibiców Widzewa, jeden dostawczak to będzie zdecydowanie za mało.
fot. Marian Zubrzycki