Zespół ŁKS bezbramkowo zremisował na własnym stadionie z Wisłą Płock. Łodzianie byli zespołem lepszym, nie potrafili jednak swojej przewagi zamienić na bramkę. Przeszkadzał im w tym arbiter, który nie podyktował ewidentnego rzutu karnego.
Gdyby arbiter Jarosław Przybył z Kluczborka występował w kabarecie, za swoją postawę zebrałby ogromne brawa. Prowadził jednak mecz ekstraklasy, w którym podejmował tak kuriozalne decyzje, że powinien odpocząć przez kilka kolejek. Chyba tylko sędzia wie, dlaczego nie podyktował w pierwszej połowie rzutu karnego dla ŁKS za faul na Arturze Boguszu. Wszyscy widzieli przewinienie zawodnika Wisły Płock, oprócz sędziego.
Przybył swoimi decyzjami spowodował, że pierwsza połowa wyglądała jak gala MMA, a nie mecz piłki nożnej. Trudno uwierzyć, że żadnemu z zawodników nie stała się krzywda. Arbiter nie panował nad sytuacją, podejmując kuriozalne decyzje, i pokazując kartki za wydumane przewinienia. Jedną zobaczył nawet Kazimierz Moskal. Trudno dziwić się reakcji szkoleniowca, gdy sędzia nie zareagował na faul Jakuba Rzeźniczaka na Pirulo.
Łodzianie byli zespołem lepszym, posiadali przewagę, ale nie mieli pomysłu na rozmontowanie defensywy Wisły. Pomysł na wchodzenie z piłką do bramki nie sprawdza się, a wręcz zaczyna irytować. Największe zagrożenie ŁKS stwarzał po uderzeniach z dystansu. Dwukrotnie bliscy szczęścia byli Michał Trąbka i Antonio Domingueza.
W końcowych minutach łodzianie mogli rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. W 86. minucie akcji Adama Ratajczyka strzelał Łukasz Piątek, ale został zablokowany. W doliczonym czasie Samuel Corral minimalnie przestrzelił uderzając głową. ŁKS zdobył jeden punkt, który nie poprawi jego sytuacji w tabeli.
ŁKS Łódź – Wisła Płock 0:0
ŁKS: : Arkadiusz Malarz – Artur Bogusz, Carlos Moros Gracia, Maciej Dąbrowski, Tadej Vidmajer – Antonio Dominguez (84. Jakub Wróbel), Łukasz Piątek, Michał Trąbka, Przemysław Sajdak (65. Dragoljub Srnic), Pirulo (61. Adam Ratajczyk) – Samu Corral.
Fot. Ekstraklasa