Druga połowa rundy jesiennej była dla ŁKS-u bardzo nieudana. Świadczą o tym wyniki, pozycja w tabeli i frekwencja na stadionie. Jeśli piłkarze nie zaczną lepiej się spisywać już na początku rundy wiosennej, kolejki kibice mogą po prostu przestać przychodzić na stadion, co byłoby wizerunkową (i finansową) katastrofą.
Żal po fatalnym sezonie w ekstraklasie, niepewność, ale i nadzieja – to wszystko towarzyszyło kibicom ŁKS-u na początku obecnych rozgrywek. Nikt nie wiedział czego się spodziewać po nowej drużynie nowego trenera – Jakuba Dziółki. Mimo to na pierwszy domowy mecz sezonu 2024/2025, z Górnikiem Łęczna, na stadion przy al. Unii przyszło 6421 kibiców. Emocji nie brakowało, a spotkanie zakończyło się wynikiem 1:1.
Podobna frekwencja była na kolejnych spotkaniach – z Kotwicą Kołobrzeg 6254 (wynik 0:2), czy z Chrobrym Głogów 6386 (wynik 3:0). Zwycięstwo z Chrobrym i coraz lepsza gra zawodników już zaczęły napędzać modę na przychodzenie na stadion ŁKS-u. Po niemrawym początku sezonu coś drgnęło. Drużyna zaczęła wygrywać, a fani coraz chętniej kupowali bilety na ligowe mecze, o czym świadczy frekwencja z kolejnych spotkań przeciwko Pogoni Siedlce 6687 (wynik 2:0) i Wiśle Kraków 8328 (wynik 3:1). Warto przy okazji wspomnieć, że mecz z Wisłą rozgrywany był… we wtorek. Na fali entuzjazmu udało się jeszcze rozegrać mecz z Wisłą Płock – 7268 kibiców (wynik 0:1).
Od porażki z Wisłą Płock drużyna trenera Jakuba Dziółki rozegrała u siebie pięć spotkań i już żadnego z nich nie wygrała. Co więcej, nie strzeliła w nich chociaż jednego gola. Fatalna wręcz dyspozycja piłkarzy znalazła odzwierciedlenie w liczbie kibiców, którzy zdecydowali się oglądać mecze na Stadionie Króla, chociaż trzeba przyznać, że fani Łódzkiego Klubu Sportowego wykazywali się wyjątkową cierpliwością. Po meczu z płocczanami, ŁKS u siebie zremisował ze Stalą Stalowa Wola w obecności 7318 kibiców. Tydzień później pokonał na wyjeździe Stal Rzeszów 4:2, po czym przyszedł czas na mecz z Ruchem Chorzów i rekord frekwencji na trybunach. Mecz ŁKS – Ruch obejrzało 10 512 widzów! Jesteśmy niemal pewni, że zwycięstwo dałoby bardzo pozytywny impuls drużynie i kibicom. Tej szansy piłkarze jednak nie wykorzystali. Przegrali 0:1. Rozgrywany tydzień później mecz z Polonią Warszawa na żywo zobaczyło już tylko 5121 osób.
Dość niespodziewanie pojawiła się jednak nadzieja na na odbudowę zaufania wśród kibiców. W grze o ćwierćfinał pucharu Polski ŁKS trafił na Legię. Mecz z podtekstem historycznym, trzy spotkania od gry na PGE Narodowym, powiew ekstraklasy przy al. Unii. I tu spore rozczarowanie. Bo chociaż podana przez klub frekwencja, czyli 8951 osób, to rekord tej edycji rozgrywek, nie ma co się czarować – na takim spotkaniu zadowolonym można być po przebiciu bariery 10 tysięcy. A do zrealizowania tego celu jednak sporo zabrakło. Podobnie zresztą jak drużynie, która po niezłej pierwszej połowie w drugiej straciła trzy gole, ponownie nie strzelając choćby honorowego. W ten sposób ŁKS pożegnał się z rozgrywkami o puchar Polski.
Ostatni mecz w tym roku to kolejne rozczarowania – zarówno na boisku, jak i na trybunach. Porażka 0:2 z Arką i raptem 4832 widzów na trybunach. Nie tak miały wyglądać wyniki drużyny pod koniec rundy jesiennej i nie takiej frekwencji spodziewaliśmy się na meczach ŁKS-u w Betclic 1 Lidze.
Z drugiej strony niespełna 5000 kibiców na trybunach to i tak zdecydowanie najlepszy wynik całej 19. kolejki I ligi. Ogólnie więcej kibiców regularnie pojawia się tylko na meczach Wisły Kraków i Ruchu Chorzów. Bylibyśmy jednak zdziwieni, gdyby taki wynik zadowalał klubowe władze. Szczególnie, że Łódź to miasto żyjące piłką nożną, zaś potencjał frekwencyjny ŁKS ma zdecydowanie większy, o czym zresztą mogliśmy się już niejednokrotnie przekonać.
Nie jest niespodzianką, że frekwencja na meczach ŁKS-u jest uzależniona od wyników drużyny. Tak przecież jest w 99% przypadków. Wniosek jest więc jeden. Jeśli piłkarze wrócą do strzelania goli i regularnego punktowania u siebie, fanów na obiekcie przy al. Unii z meczu na mecz będzie przybywało. W przeciwnym razie ŁKS-owi grozi wizerunkowa katastrofa. Pustego Stadionu Króla inaczej nazwać się nie da.
1 Comment
Proponuję podając wyniki, wziąć pod uwagę że niektóre z nich łks podaje z sufitu. Wystarczy zerknąć jak faktycznie wyglądały w pierwszych trzech meczach – bo z całą pewnością nie było na nich podobnej liczby ludzi.