W pierwszym zimowym sparingu ŁKS zawiódł. W drugim było już wiele lepiej, co potwierdza efektowna wygrana.
Po bezbramkowym remisie w pierwszym meczu towarzyskim przeciwko dziewiątemu zespołowi uzbeckiej ekstraklasy obawy co do gry zespołu były i to niemałe. Nie ma się co dziwić, bo w “Rycerze Wiosny” zaprezentowali poziom zbliżony do tego z końcówki poprzedniego roku. Brakowało polotu z przodu i pomysłu na to, jak sforsować obronnę przeciwnika. Jedyną dobrą okazję do strzelenia gola łodzianie mieli w pierwszej połowie, którą pudłem zakończył Andreu Arasa. Na boisku panował chaos, a składnych akcji było, jak na lekarstwo.
We wtorkowym sparingu z Obołoniem Kijów gra ełkaesiaków wyglądała jednak wiele lepiej. Przeciwnik był nie byle jaki, bo w końcu Obołoń to zespół grający w ukraińskiej ekstraklasie, którego kadra jest wyceniana przez portal “Transfermarkt” na 7,2 mln euro, czyli o niemal milion więcej niż ŁKS-u. Mimo to podopieczni Jakuba Dziółki poradzili sobie bardzo dobrze.
Piłkarze z Ukrainy nie mieli nic do powiedzenia. Zdarzało im się oddawać strzały, ale jeśli chodzi o jakiejś groźniejsze akcje w polu karnym “Rycerzy Wiosny”, to w zasadzie ich nie było. ŁKS zdominował przeciwnika i jako zespół grał bardzo dobrze. Należy docenić np. organizację pressingu. Kiedy jednak założenie było takie, żeby ustawić się niżej i pozwolić wejść przeciwnikom na połowię ŁKS-u, to plan ten realizowali wszyscy.
Ełkaesiacy zagrali z o wiele większym wigorem i bardziej energicznie niż w pierwszym sparingu, a jednocześnie nie zapominali o założeniach oraz dyscyplinie taktycznej. Oczywiście można było odczuć, że piłkarze ŁKS-u mają jeszcze rezerwy w swojej grze, ale i tak dało się zauważyć znaczną poprawę.
Warto zwrócić uwagę na to, że tego dnia w barwach ŁKS-u zagrało aż ośmiu młodzieżowców, z czego trzech, którzy minionej jesieni w pierwszej drużynie nie rozegrali ani minuty. O to zresztą były pretensje do trenera Dziółki, że niezbyt chętnie stawiał na młodych zawodników. W rundzie jesiennej poza Aleksandrem Bobkiem oraz Antonim Młynarczykiem, których do seniorskiego zespołu ŁKS-u wprowadzali poprzedni trenerzy, zagrali Łukasz Bomba, który zaczynał sezon w bramce ŁKS-u pod nieobecność Bobka, a także Aleksander Iwańczyk (przez 47 min).
Z Obołoniem szanse otrzymali: Krzysztof Fałowski, Mateusz Książek i Iwańczyk, a każdy z nich poradził sobie całkiem nieźle. Do tego na murawie po przerwie pojawił się Wzięch, czyli autor trzeciego gola, który jest graczem 22-letnim, jesienią występującym wyłącznie w rezerwach.
Chętniejsze stawianie przez trenera na młodych polskich zawodników w trakcie sparingów, daje nadzieję na to, że podobnie będzie w lidze. Naturalnie należy tych chłopaków wprowadzać stopniowo, z rozwagą, ale skoro radzą sobie oni w drugoligowych rezerwach, w sparingach pierwszego zespołu, a nawet młodzieżowych reprezentacjach Polski (Iwańczyk, Książek), to dlaczego – przy słabszej formie bardziej doświadczonych piłkarzy – nie dać im szansy także w rozgrywkach ligowych?
Ciekawe, kto będzie występować na skrzydłach. Możliwości jest sporo… Jesieni najczęściej grali Antoni Młynarczyk oraz Andreu Arasa. Pierwszy z nich imponował przebojowością i odwagą, a drugi strzelił siedem goli, co plasuje do na drugim miejscu w całym zespole.
Teraz jednak do ŁKS-u dołączył poważny konkurent dla Młynarczyka i Arasa, czyli Gustaf Norlin. Możliwy jest wariant, w którym na środek ataku zostanie przesunięty Arasa (tak jak w pierwszej połowie starcia z Ukraińcami), a na skrzydle będzie wystawiany Norlin.
Poza nimi są jeszcze Jędrzej Zając oraz Maksymilian Sitek, którzy podczas gry kontrolnej pokazali się z obiecującej strony. Zając odegrał sporo rolą przy pierwszej bramce dla ŁKS-u, podobnie jak Sitek przy trzeciej. Obydwaj mają o co walczyć w nadchodzących miesiącach – kontrakt Zająca z klubem wygasa wraz z końcem czerwca, a Sitek przebywa na wypożyczeniu i jeśli nie zostanie przez ŁKS wykupiony, to latem wróci do Podbeskidzia Bielsko-Biała. Jakby tego było mało, to są jeszcze wracający do zdrowia po kontuzjach Husein Balić i Pirulo.
Przed piłkarzami ŁKS-u są jeszcze dwa sparingi tej zimy. W sobotę zmierzą się z Wieczystą Kraków, wiceliderem 2. ligi, której barwy reprezentują Michał Pazdan czy Jacek Góralski, a trenerem jest Sławomir Peszko. Po powrocie do kraju ełkaesiacy zagrają jeszcze z GKS-em Tychy.
W tych starciach przekonamy się, czy “Rycerze Wiosny” będą w stanie podtrzymać wysoką formę z meczu z Obołoniem. Bo to, że w pojedynczym sparingu stać ich na efektowną grę i pewne zwycięstwo, już udowodnili.