– Myślę, że wszyscy w drużynie rozumieją, jaki mecz czeka nas w niedzielę. Gramy przeciwko naszym lokalnym „wrogom” i musimy ich po piłkarsku „zabić”. Nie rozumiem, jak przed takim meczem, zwłaszcza rozgrywanym przed pełnymi trybunami, jakikolwiek piłkarz miałby potrzebować dodatkowej motywacji – stwierdził na konferencji prasowej przed 70. derbami Łodzi pomocnik ŁKS-u, Dani Ramírez.
– Do takiego meczu najlepiej przygotowywać się zupełnie rutynowo, nie robiąc nic specjalnego. Takie dodatkowe bodźce często sprawiają, że odczuwasz jeszcze większą presję i stajesz się „przegrzany”. To bardzo ważny mecz zarówno dla kibiców, jak i dla nas, ale musimy pamiętać, że to nie finał Ligi Mistrzów; gramy w nim o trzy punkty, a nie o dwanaście. Myślę, że wszyscy w drużynie rozumieją, jaki mecz czeka nas w niedzielę. Gramy przeciwko naszym lokalnym „wrogom” i musimy ich po piłkarsku „zabić”. Nie rozumiem, jak przed takim meczem, zwłaszcza rozgrywanym przed pełnymi trybunami, jakikolwiek piłkarz miałby potrzebować dodatkowej motywacji. Wciąż wierzymy w utrzymanie. W zeszłym sezonie Korona też była w bardzo złej sytuacji, a ostatecznie pozostali w Ekstraklasie; Widzew z kolei w rundzie jesiennej radził sobie świetnie, a później ledwie uniknął degradacji. By odwrócić sytuację, musimy zacząć wygrywać i walczyć do końca. Ciężko pracujemy, mamy swój plan i musimy zachować wiarę w to, że pozwoli nam on osiągnąć nasz cel– podkreślił pomocnik klubu z al. Unii.
Hiszpański rozgrywający przyznał, że w rundzie wiosennej zaległości treningowe nie pozwoliły mu na pokazanie pełni umiejętności. – Wróciłem tu po bardzo trudnym roku spędzonym w Belgii i nie byłem gotowy do gry na sto procent. Po pełnym okresie przygotowawczym przepracowanym z zespołem czuję się perfekcyjnie pod względem fizycznym, mam więcej pewności siebie i lepiej rozumiem swoje miejsce w drużynie. Czuję się gotowy – zarówno na derby, jak i na wszystkie mecze tej wiosny – zaznaczył.
W głosowaniu drużyny przeprowadzonym na obozie w Side Bartosz Szeliga został wybrany kapitanem ŁKS-u, a Ramírez jego zastępcą. Hiszpan podkreśla, że sprawowanie tej funkcji to wielki zaszczyt, ale i odpowiedzialność. – Jestem bardzo wdzięczny chłopakom, że na mnie głosowali. Myślę, że zdecydowali się na to ze względu na moje doświadczenie gry w Ekstraklasie i w ŁKS-ie. Chcę odwdzięczyć się im wsparciem za to zaufanie – wiedzą, że zawsze mogą liczyć na mnie i na Szeliego. Chcę pomóc zwłaszcza młodszym kolegom – pokazać im, jak zachowywać się w szatni i na boisku – stwierdził.
W ubiegłym roku Ramírez grywał często na skrzydle, jednak wydaje się, że w rundzie wiosennej Piotr Stokowiec widzi w nim przede wszystkim rozgrywającego, a na bokach pomocy stawia na Huseina Balicia, Pirulo, Jędrzeja Zająca czy Antoniego Młynarczyka. Hiszpan podkreślił, że zmiana pozycji bardzo mu odpowiada – Jestem znany przede wszystkim z gry na „dziesiątce” – czuję się tam najlepiej, zwłaszcza z dwoma dynamicznymi skrzydłowymi i takim napastnikiem jak Kay, który jest szybki i lubi cofać się do rozegrania piłki. Mogę grać też jako fałszywy skrzydłowy, ale „dziesiątka” to moja naturalna pozycja – na niej mogę być stale w sercu gry i mieć częściej kontakt z piłką – wyjaśniał były gracz Lecha Poznań.
Ramírez opowiedział też o swoich bolesnych wspomnieniach z poprzednich derbów, z których wykluczył go uraz. – Bardzo chciałem zagrać w tamtym meczu, ale doznałem kontuzji w ostatniej akcji rozgrzewki. Byłem bardzo sfrustrowany, oglądając tamten mecz z ławki. Teraz jestem gotowy i mam nadzieję, że podczas rozgrzewki nic złego się nie stanie [śmiech]. Chcę zagrać najlepiej, jak potrafię i pomóc drużynie w tym, żebyśmy wreszcie zdobyli trzy punkty – zakończył.