Podopieczni Kazimierza Moskala nie potrafili dzisiaj wygrać na Stadionie Króla z GKS-em Tychy. Łodzianie byli zespołem lepszym, ale pod bramką rywali zabrakło dzisiaj kropki nad “i”.
Od początku spotkania to ŁKS był stroną przeważającą. Pierwszą stuprocentową sytuację łodzianie mieli w 12. minucie. Wtedy jeszcze tyszanie uratowali się wybijając futbolówkę z linii bramkowej. Tuż przed upływem 24. minuty Koprowski genialnym podaniem odnalazł w polu karnym Michała Trąbkę, ten w drugim kontakcie z piłką uderzył na bramkę Konrada Jałochy. Bramkarz gości interweniował na raty, ale skutecznie. Na jego błąd czyhał już Stipe Jurić.
GKS miał swoją okazję pod koniec pierwszych 45 minut, gdy Aleksander Bobek mógł zostać zmylony rykoszetem, ale młody golkiper błyskawicznie zareagował. Przez całą pierwszą połowę ŁKS zdecydowanie dominował na placu gry, ale mało było konkretów pod bramką Konrada Jałochy. Nie można powiedzieć, żeby golkiper gości zwijał się jak w ukropie.
W drugich 45 minutach tyszanie wyszli odważniej do przodu i nie pozwolili już łodzianom tak łatwo rozgrywać futbolówki. Swoją lepszą grę podopieczni Dominika Nowaka zaznaczyli w 59. minucie, gdy Skibicki oddał bardzo niebezpieczny strzał z powietrza. Piłka o centymetry minęła słupek bramki Aleksandra Bobka. ŁKS odpowiedział kapitalnym uderzeniem Michała Mokrzyckiego, który rozgrywał naprawdę świetne zawody. Piłka po strzale byłego gracza Ruchu Chorzów nieznacznie minęła jednak światło bramki.
Odważniejsza gra gości została nagrodzona w 70. minucie spotkania. Nacho Monsalve nadepnął w polu karnym swojego rywala. Był to całkowity przypadek, ale arbiter nie miał innego wyjścia niż wskazać na 11. metr od bramki Bobka. Do piłki podszedł Szymon Wołkowicz i pewnie umieścił piłkę w siatce. Po pierwszej połowie nikt by nie pomyślał, że GKS może tutaj zagrozić ŁKS-owi, ale na 20 minut przed końcem to goście byli bliżej zwycięstwa na Stadionie Króla.
Radość zespołu z Tychów nie trwała jednak długo. Zaledwie siedem minut po decyzji o karnym dla GKS-u, arbiter wskazał na wapno po drugiej stronie boiska. Nemanja Nedić faulował we własnej szesnastce Pirulo. Arbiter długo sprawdzał całą sytuację na VARze, ale ostatecznie podtrzymał swoją decyzję z boiska. Do piłki podszedł sam poszkodowany i dał ŁKS-owi remis.
Obie drużyny miały jeszcze swoje szanse. Raz fenomenalną interwencją w doliczonym czasie gry popisał się Aleksander Bobek, czym uchronił remis dla swojego zespołu. Więcej goli już nie oglądaliśmy. ŁKS na przestrzeni całego meczu był drużyną zdecydowanie lepszą, ale nie potrafił przełożyć tego na zdobycz bramkową.
ŁKS Łódź – GKS Tychy 1:1 (0:0)
0:1 – Szymon Wołkowicz 72’ (k.)
1:1 – Pirulo 82’ (k.)
ŁKS: Bobek – Dankowski, Nacho, Marciniak, Koprowski – Mokrzycki, Biel (Pirulo 62’), Kowalczyk – Trąbka, Szeliga (Janczukowicz 90’), Jurić (Balongo 62’)
GKS: Jałocha – Machowski, Nedić, Buchta, Wołkowicz – Żytek, Czyżycki (Tecław 84’), Dominguez (Radecki 84’) – Kozina (Rumin 74’), Skibicki (Dzięgielewski 90+2’), Mikita
CZYTAJT TAKŻE>>>KS. Poszedł szukać szczęścia z przodu. Znajdzie nowy kontrakt?