Wychowanek Włókniarza Pabianice spędził przy al. Unii pięć lat, przechodząc z łódzkim klubem drogę z III ligi do Ekstraklasy. Zagrał w biało-czerwono-białych barwach 144 mecze, w których zdobył 17 bramek. Zapracował też na opaskę kapitańską, którą nosił na ramieniu w wielu ważnych dla ŁKS-u meczach.
W piątkowy wieczór wyszedł na murawę Stadionu Miejskiego im. Władysława Króla pierwszy raz od rozstania z klubem z al. Unii, tym razem już w innych barwach. ŁKS przygotował dla Rozwandowicza miły upominek – na murawę stadionu zszedł większościowy udziałowiec klubu, Tomasz Salski, który wręczył piłkarzowi pamiątkową statuetkę rycerza oraz zdjęcie z ubiegłorocznych, wyjazdowych derbów Łodzi, w których ŁKS prowadził 2:0, by ostatecznie zremisować 2:2. Krótkiej ceremonii towarzyszyły oklaski kibiców. Później fani podziękowali Rozwandowiczowi brawami jeszcze raz – w doliczonym czasie gry, gdy jego miejsce na boisku zajął Michał Masłowski.
– Przyznam szczerze, że obawiałem się przed tym meczem zarówno Maksa, jak i Patryka Bryły – nie krył trener Kazimierz Moskal. –Już kilka razy zdarzało mi się, że zawodnicy, których kiedyś prowadziłem zdobywali bramki po powrocie na dawny stadion – tak było w przypadku Sajdaka czy Widejki. Może rzeczywiście Maks dziś nie błyszczał, ale to nie jest typ piłkarza, który ma za zadanie błyszczeć – powiedział.